Dietrich Bonhoeffer – Naśladowanie – recenzja

Lektura rozdziału pierwszego „Naśaldowania” Bonhoeffera stanowi dla mnie cenną lekcję. Ze zdumieniem stwierdzam, że to co pisał ok. 60 lat temu pasuje do dzisiejszej rzeczywistości chyba jeszcze lepiej niż było to wówczas. Myślę, że taka teologia powinna zdominować dzisiejsze chrześcijaństwo, jeśli ma ono w ogóle przetrwać i nie zagubić się w odmęcie dzisiejszego świata, który wiedzie do nikąd. Niestety dzisiejsze protestanckie chrześcijaństwo traci swój pierwotny charakter i gubi wielkie osiągnięcia reformacji. Bonhoeffer dotyka bardzo ważnej dziedziny tożsamości chrześcijan, jaką jest ‘naśladowanie’, naśladowanie Mistrza z Nazaretu.

Bonhofer porusza w pierwszym rozdziale „Łaska droga” temat fundamentalny i tak charakterystyczny dla protestantyzmu, jakim jest ‘łaska’. Widzi w kościele luterańskim (jestem przekonany, że dotyczy to całości protestantyzmu) wypaczenie doktryny usprawiedliwienia przez łaskę, tworząc z niej „łaskę tanią”, jak to określa. Treścią całego rozdziału jest ukazanie różnicy między ową ‘łaską tanią’ a ‘łaską drogą’. Czym się różnią oba te pojącia?

Najpierw Bonhoeffer wszechstronnie definiuje łaskę tanią, która jest „łaską za darmo, bez kosztów”[1]. Nieco dalej rozwija to pojęcie bezlitośnie demaskując obłudę współczesnych kościołów protestanckich. Stwierdza na przykład: „łaska tania, usprawiedliwiająca grzech, ale nie będąca usprawiedliwieniem skruszonego grzesznika (…) Tania łaska to łaska, której udzielamy sami sobie (…) to łaska bez pójścia za Chrystusem, łaska bez krzyża, łaska bez żywego Jezusa Chrystusa, który stał się człowiekiem”[2]. Chce w ten sposób wykazać w jaki spsób biblijna nauka została wypaczona. Na czym głównie polega owo wypaczenie? Otóż na tym, że łaska tania nie wymaga żadnego działania. Rachunek za wszelki grzech został zapłacony, więc nie ma znaczenia czy grzeszymy, bo otrzymaliśmy łaskę za darmo. Nie jest istotne jacy jesteśmy i czy wyróżniamy się w społeczeństwie, a wysiłki by wyrzekać się czegoś w imię naśladowania Jezusa mogą być traktowane, jako próba ‘zapracowania’ na zbawienie, które trzeba odrzucić, by łaska była tym jedynym czynnikiem decydującym o usprawiedliwieniu. Doprowadziło to do zeświecczenia chrześcijaństwa. Skutek jest taki, że zamiast tego, by chrześcijaństwo zmieniało otaczający świat, zostało wchłonięte przez świat i zatraciło swoją siłę i wyrazistość. „Niech zatem chrześcijanin żyje jak świat, niech się do świata we wszystkim upodobni”[3] – stwierdza sarkastycznie Bonhoeffer komentując skutki łask taniej.

Dla kontrastu ukazuje swoje ujęcie łaski drogiej, „której trzeba wciąż na nowo szukać, dar, o który trzeba zabiegać, drzwi, w które trzeba kołatać. Jest ona droga, bo wzywa do naśladowania, jest łaską bo wzywa do naśladowania Jezusa Chrystusa”[4]. Jest ona też droga ponieważ taką była dla Boga, który poświęcił dla niej życie Chrystusa. Dalej Bonhofer ukazuje na przykładzie Piotra, który przez Jezusa był wołany „Pójdź za mną” (Mk 1,17, J 21,22). Tak więc łaska droga wymaga ofiary samego siebie i pójcie za Chrystusem. Łaska i naśladowanie, zdaniem Bonhoeffera są ze sobą ściśle powiązane.

Koniecznym było, by Bonhoeffer odniósł się do Lutra, który doktrynie o usprawiedliwieniu z łaski poświęcił tak wiele miejsca. W krótkiej biografii Lutra ukazuje Bonhoeffer jego przeobrażanie w podążaniu za Jezusem, aż wreszcie pojął, że została mu tylko łaska. I tu Bonhofer dochodzi do sedna swoich wywodów, argumentując, że Lutra „laska zaprowadziła na najtrudniejszą drogę naśladowania Jezusa (…). Poznanie łaski spowodowało, że radykalnie zerwał z grzechem swego życia, nie stanowiło ono jednak usprawiedliwienia tego grzechu”[5] Nieco dalej ukazuje Bonhoeffer co ze zrozumieniem łaski zrobili następcy Lutra: „Łaska była dla Lutra każdorazowo „rezultatem”, oczywiście rezultatem boskim a nie ludzkim. Ten rezultat następcy Lutra uczynili zasadniczym założeniem w pewnej kalkulacji. W tym całe nieszczęście. Jeśli łaska to darowany przez samego Chrystusa „rezultat” chrześcijańskiego życia, to owo życie ani na chwilę nie jest zwolnione z naśladowania. Jeśli jednak łaska w sposób zasadniczy uprzedza me życie chrześcijańskie, to w ten sposób moje grzechy (…) są z góry usprawiedliwione. Mogę więc grzeszyć na poczet tej łaski (…) trwać, jak dotychczas, w mej cywilno – świeckiej egzystencji, wszystko zostaje po staremu i mogę być pewny, że łaska Boża stanie się mym udziałem”[6] (kursywa moja). Powyższy fragment stanowi moim zdaniem kwintesencję omawianego rozdziału książki Bonhoeffera. Niestety Bonhoeffer ma rację! Ja również tak postrzegam świat protestancki, który tak lekko traktuje drogocenną krew Chrystusa, nie poczuwając się do obowiązku podążaniem śladami Jezusa. To bardzo smutne. Nie wiem czy ten głos Bonhoeffera jest słyszany w naszym ewangelikalnym świecie? Mam nadzieję, że tak, choć wiem, że jest to głos słyszany z oddali i należy dołożyć starań, by słyszany był coraz donośniej. Bo jeśli nie zrozumiemy czym jest ‘łaska droga’ chrześcijaństwo skona żyjąc w błogiej nieświadomości po płaszczykiem ‘taniej łaski’.

Zatrważające są przyczyny dla których tak radykalnie zmieniło się zrozumienie łaski. Bonhoeffer pisze o tym: „Łaska będąca założeniem, to łaska najtańsza; łaska jako rezultat to łaska droga. Napawa grozą, gdy pojmiemy, jak wiele zależy od sposobu formułowania prawdy ewangelicznej i posługiwania się nią. Mamy tu do czynienia z jednym i tym samy zdaniem, mówiącym o usprawiedliwieniu tylko przez łaskę; a jednak niepoprawne użycie tego zdania prowadzi do całkowitego zaprzepaszczenia jego istoty”[7]. Świetnie tę myśl zilustrował Bonhoeffer przykładem Fausta, który powiedział u schyłku swego życia: „Widze, że nic widzieć nie możemy”, to stanowi to rezultat, owo stwierdzenie jest zgoła czymś innym niż przywłaszczenie go sobie przez studenta pierwszego roku, usprawiedliwiającego nim własne lenistwo (Kierkegaard). Jako rezultat zdanie to jest prawdziwe, gdy stanie się założeniem, oznacza samozakłamanie”[8]. To samo stało z doktryną o usprawiedliwieniu przez łaskę. Skutki tego są katastrofalne, Bonhoeffer mówi o ‘milionach uśmierconych dusz’ a pod koniec rozdziału napisał: „Głoszenie taniej laski zrujnowało więcej chrześcijan niż jakiekolwiek przykazanie dotyczące dobrych uczynków”[9].

Muszę przyznać, że tym materiałem zostałem poruszony do głębi, bo Bonhoeffer wypowiedział z taka logiką coś, co tkwiło we mnie gdzieś w pokładach podświadomości. Nasunęło mi się przy okazji kilka dodatkowych refleksji. Zrozumiałem jeszcze dobitniej, jaka odpowiedzialność ciąży na nauczycielach w zborze. Jak łatwo jest nauczać czegoś co może być wypaczeniem lub karykaturą prawdy ewangelii. Miał racje Jakub gdy pisał: “Niechaj niewielu z was zostaje nauczycielami, bracia moi, gdyż wiecie, że otrzymamy surowszy wyrok” (3,1). Mam nadzieję, że głos Bonhoeffera dotrze zwłaszcza do chrześcijańskich kaznodziejów, gdyż pełnią oni niezwykle odpowiedzialną służbę.

Problem poruszony prze Bonhoeffera jest niezwykle ważny dla dalszego “być albo nie być” biblijnego chrześcijaństwa. Bonhofer umiał nazwać rzeczy po imieniu i bez skrupułów obnażyć “chrześcijańskie warownie”, w których pozornie tylko schronili się wyznawcy ‘taniej łaski’ – poglądu, który zasługuje na potępienie i odrzucenie. Im wcześniej to zrobimy tym lepiej. Nie chcemy przypominać ludzi, o których pisał Juda: “Wkradli się bowiem pomiędzy was jacyś ludzie, którzy dawno już są zapisani na to potępienie, bezbożni, którzy łaskę Boga naszego zamieniają na rozpustę, a nawet wypierają się jedynego Władcy i Pana naszego Jezusa Chrystusa” (w.4 BT – kursywa i pogrubienie moje). Tania łaska, jest w rzeczywistości ‘zamianą łaski Boga na usprawiedliwianie’ nienaśladowania Jezusa, bierności, obojętności, zeświecczenia, grzechu zaniechania, życia dalekiego od wzorca Chrystusa itd. Jest to w konsekwencji ‘wyparcie jedynego władcy i Pana naszego Jezusa’. Jak bardzo jest nam potrzebne duchowe przebudzenie! Praca Bonhofera może pomóc każdemu dokonać analizy samego siebie i stanowi cenną pomoc w zrozumieniu istoty chrześcijaństwa.

Modlę się, by orędzie “łaski drogiej” dotarło do jak największej grupy chrześcijan i stanowiło pomoc w przebudzeniu naszego narodu, o którym tak często mówimy. Sądzę, że żadne przebudzenie nie nastąpi, póki nie zamienimy teoretyzowania o chrześcijaństwie – chrześcijańskim działaniem, zaparciem się siebie i ‘czynieniem woli Ojca’, które dopiero są dowodem spoczywającej na nas łasce Boga. Pamiętajmy o słowach Pana Jezusa z kazania na górze: “Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mat. 7:21-23). Nie łudźmy się, jeśli nie będziemy ‘czynić woli Ojca’, będziemy zaliczeni do tych, którym Pan Jezus powie: “Nigdy Was nie znałem”. Oby nas to nigdy nie spotkało!

Krzysztof Gołębiowski


[1] Dietrich Bonhoeffer, Naśladowanie, Warszawa 1997, s. 9
[2] Ibid s. 10
[3] Ibid s. 9
[4] Ibid s. 10
[5] Ibid s. 15
[6] Ibid s. 15,16
[7] Ibid s.16
[8] Ibid s.16
[9] Ibid s.20

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.