02. Pytania do wierzących związane z ekumenią

Aby zacząć przedstawiać biblijne argumenty w sprawie ekumenii, moim zdaniem należy wpierw zadać sobie trud szczerego odpowiedzenia sobie samemu na kilka podstawowych pytań. Poniższe pytania nie mają na celu nikogo obrazić. Celem ich zadania jest udzielenie pomocy Czytelnikowi, aby potrafił zająć jednoznaczne stanowisko wobec religii katolickiej.

Zacznijmy od Osoby Pana Jezusa.

Czy Jezus głoszony przez katolików, to ten sam Jezus, którego głoszą ewangelicznie wierzący? Czy to ten sam Pan Jezus, którego próbuję głosić swoim życiem oraz słowem? Jeśli stwierdzisz, że tak, to czy mógłbyś uklęknąć w katolickim kościele przed tabernakulum, które skrywa tzw. „Przenajświętszy Sakrament” i zwracając się do niego powiedzieć: „mój Jezu”?

Wiem, że to pewne uproszczenie jednak, gdy powie się katolikowi, że powinien wyznać grzechy Bogu, to pójdzie on do spowiedzi, a gdy będziemy go namawiać, aby przyjął Jezusa, to uda się do komunii. Czy w związku z tym można stwierdzić, iż dopóki katolikowi nie powie się wyraźnie, że zgodnie z nauczaniem Biblii odpuszczenie grzechów nie wiąże się z żadnym sakramentem oraz, że jest ono wyłącznie aktem Bożego miłosierdzia, którego dostępujemy poprzez wiarę oraz wyznanie swoich win Bogu i tym, wobec których zawiniliśmy, to on nie dozna prawdziwego oczyszczenia swojego życia z grzechu?

Podobnie czyż, jeśli nie powiemy mu otwarcie o bałwochwalstwie związanym z czcią wobec przedmiotów, nagminnym w katolickich obrządkach, a szczególnie wobec hostii, to nie będzie on w stanie przyjąć prawdziwego Pana Jezusa?

To samo dotyczy wielu innych rzeczy. Jeśli nie powiemy, że modlitwa do tzw. świętych to grzech spirytyzmu[1], to nie ostrzeżemy tego człowieka przed grzechem śmiertelnym (1Krn 10:13). Jakaż może być pokuta kogoś takiego? Czy kompletne będzie jego wyznanie winy wobec Boga? Czy doskonały Bóg może po prostu przymknąć oko na tak ciężkie przewinienia i obdarzyć kogoś takiego zbawieniem? Aby usunąć wszelką wątpliwość przeczytaj 1Kor 6:9-10:

Nie łudźcie się! …bałwochwalcy, (…) Królestwa Bożego nie odziedziczą.

Czy może się łudzisz?

Albo może nie uważasz, że nazywanie wyrobu rąk ludzkich kosztownym imieniem Pana jest bluźnierstwem, a cześć oddawana opłatkowi bałwochwalstwem? Zastanów się nad tym!

Postawiłem powyższe pytania, aby uświadomić Czytelnikowi, że bez mówienia o rzeczach spornych oraz obalenia przekonań katolickich nie jest możliwe głoszenie pełnej ewangelii. Można, co najwyżej powiedzieć kilka silnie okrojonych, gładkich stwierdzeń. Mistrzowie techniki obchodzenia tematów kontrowersyjnych być może skłonią jakiegoś katolika do tzw. „modlitwy grzesznika” czy modlitwy o przyjęcie Jezusa, jednak czy coś takiego ma jakiekolwiek duchowe znaczenie wobec niewyznania przed Bogiem szeregu poważnych grzechów, które wcześniej wymieniłem?

Czy więc chodzi o to, żeby jakikolwiek Chrystus był głoszony?

Bardzo proszę, aby powyższe pytania nie zostały zinterpretowane w taki sposób, że jakoby katolikowi na każdym kroku i przy każdej okazji, a najlepiej już w pierwszej z nim rozmowie należało powiedzieć, że zgodnie z Biblią jest bałwochwalcą, spirytystą i bluźniercą. Nie! Sam byłem katolikiem i gdyby w tamtym czasie ktoś powiedział mi coś takiego, to po prostu wyśmiałbym go i na pewno bym z kimś takim nie rozmawiał.

Ja nawróciłem się w Kościele Katolickim, na zwiastowanie katolickiego księdza i byłem odrodzonym dzieckiem Bożym, na co najmniej rok zanim zostałem ochrzczony chrztem wiary w protestanckim zborze. To fakt, że byłem pod wpływem protestanckiego nauczania oraz Słowa Bożego, jednak był potrzebny czas na zmianę mojego myślenia. Pamiętajmy, że możemy spotkać na swojej drodze kogoś podobnego. Wszyscy jesteśmy przecież w drodze. To oczywiście nie zwalnia nas z powiedzenia mu prawdy odnośnie religii katolickiej, gdyż jej niepowiedzenie jest równoważne kłamstwu. Pamiętajmy jednak, aby zrobić to odpowiednio do osoby, którą Pan postawił na naszej drodze.

Proponuję też, aby absolutnie nie obdarzać kogoś, kto jest katolikiem autorytetem poprzez powierzenie mu jakiejkolwiek służby. Coś takiego skutecznie upewni go, że zakończył swoją drogę i w obecnym stanie może pozostać już do śmierci. Niestety błąd ten jest obecnie bardzo powszechny.

Pamiętaj również, że nie jesteś Duchem Świętym i nie wiesz w istocie, z kim masz do czynienia, a jeśli komuś powierzysz służbę, to wzrośnie jego autorytet, a po jakimś czasie będzie mógł stawiać swoje warunki. Ostrzegam, to pułapka, w którą wielu już wpadło.

Pamiętajmy, że musi być jednoznaczne „my” i „wy”.

W kolejnych artykułach zajmę się szczegółowo biblijną argumentacją za i przeciw ekumenii, zaczynając od tego, czy ekumenia jest wyrazem Bożej miłości.

Marek Handrysik (horn@post.pl)


[1] Modlitwa będąc w swej istocie rozmową, jeśli jest zwracaniem się do osób fizycznie zmarłych niczym nie różni się od spirytyzmu.