Rozdział 3. Nie mam czasu

Gdy zaprasza się ludzi na moje wykłady, mówiąc: “Niechże pan przyjdzie posłuchać pastora Buscha!”, najczęściej słyszy się w odpowiedzi: “Nie mam czasu!”  Pewnego razu przebywałem w sanatorium. Podczas posiłków siedziałem naprzeciw starszego mężczyzny, z którym bardzo miło się rozmawiało. Nieraz myślałem sobie, że wielki z niego smakosz, bo z widocznym zadowoleniem pochłaniał potrawy. Lubił też siedzieć na słońcu i rozkoszować się pięknem krajobrazu. Jednakże rozmowy nasze obracały się zawsze tylko wokół spraw powierzchownych i błahych i z czasem zaczęło mnie to martwić. Czy takie rozmowy są czymś złym? Oczywiście nie, ale jestem przekonany, że prawdziwą rzeczywistością jest Bóg. Pamiętam też, jak zmieniło się moje życie, gdy dowiedziałem się o tym, co uczynił Bóg: “Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny”. To jest straszne, gdy człowiek obojętnie przechodzi obok Bożego zbawienia. A mój towarzysz przy stole tak najwidoczniej postępował. Jakże będzie się czuł, gdy przyjdzie mu kiedyś stanąć przed obliczem Boga? Pewnego dnia przy obiedzie wręczyłem mu napisaną przez siebie książeczkę ze słowami: “Proszę, niech pan to przeczyta. Jest tu mowa o doświadczeniach z Bogiem. Z pewnością znajdzie pan wiele materiału do przemyślenia”. I co się stało? Pan ten serdecznie mi podziękował i powiedział: “Teraz muszę odpocząć… Ale być może w domu znajdę kiedyś czas, aby przejrzeć coś takiego…” To mówiąc odłożył książkę na bok. Zrobiło mi się trochę smutno. Więcej czasu niż w sanatorium ten człowiek nie będzie miął nigdy. On po prostu nie chciał mieć czasu dla Boga. Bardzo to niebezpieczne tak postępować z Bogiem. I dlatego muszę tu poruszyć problem braku czasu.

1. OSOBLIWY STAN RZECZY

Dlaczego właściwie nie mamy czasu? Muszę tu zwrócić waszą uwagę na pewien dziwny fakt, którego nie mogę sobie wytłumaczyć i którego nikt nie umiał mi wyjaśnić. Pomyślcie tylko: Jeżeli sto lat temu kupiec ze Stuttgartu chciał ubić interes z kupcem w Essen, to musiał jechać 5 dni dyliżansem w jedną stronę i 5 dni w drugą. Razem dziesięć dni zużywał na podróż, ze dwa na załatwienie interesu i tak kosztowało go to prawie pół miesiąca. Dziś handlowiec załatwia sprawę telefonicznie i nawet nie musi czekać na połączenie przez telefonistkę, bo ma automat. Oszczę-dza więc 12 dni. Kiedy jednak obserwuję dzisiejszych kupców, to widzę, że żaden z nich nie ma na zbyciu dwunastu wolnych dni. Przeciwnie – każdy mówi: “Nie mam czasu!”. Jak to się dzieje?
Kiedy jako dziecko jeździłem do moich dziadków w góry, to była to prawie podróż dookoła świata. Dziś można się tam dostać ekspresem w niespełna 5 godzin. Przecież ludzie powinni mieć o wiele więcej czasu! Kiedyś pracowało się 60 godzin tygodniowo albo nawet więcej. Dziś pracuje się najwyżej 40 godzin na tydzień. I co? I nikt nie ma na nic czasu! Jak to się dzieje?
Albo taka sprawa: we wszystkich dziedzinach życia dąży się dziś do uproszczenia wszelkich czynności. Za czasów mojej matki nie było automatycznych pralek ani robotów kuchennych. Matka miała ośmio-ro dzieci. A te dzieci nie nosiły bielizny z tworzyw sztucznych i wszystkim trzeba było cerować pończochy. Moja matka znajdowała czas, by przeczytać codziennie cztery rozdziały Biblii i pomodlić się za całą rodzinę! Czy Wy macie na to czas? Nie, nie macie! Jak to się dzieje?
Popatrzcie: wszystko nastawione jest dzisiaj na oszczędzanie czasu, a nikt czasu nie ma. Czy możecie to wytłumaczyć? Długo nad tym myślałem. Jest to rzecz, której nie sposób zrozumieć. Istnieje tylko jedno wytłumaczenie, którego ludzie nie chcą wprawdzie przyjąć, ale które uważam za jedyne: za kulisami stoi ktoś, kto nas pogania. Ktoś, kto zajmuje się tym, żeby ludzie nie mieli czasu i trzaskając z bicza jak pogromca dzikich zwierząt w cyrku, bez przerwy zmusza ludzi do pośpiechu. Mówi o tym Biblia – tak, jest taki ktoś! A tym kimś jest diabeł. A teraz pytanie: Czy diabeł istnieje? Odpowiadam: Tak, diabeł istnieje! Istnieją “władcy ciemności”!
Niedawno rozmawiałem z pewnym mężczyzną, który mi powiedział, że “skończył z chrześcijaństwem”. Odpowiedziałem: “Cóż za złudzenia! To diabeł ma pana w swojej mocy i on pana skończy!” Mężczyzna uśmiechnął się: “Diabeł! – powiedział – Czyż diabeł istnieje?”  Jest w Biblii taka historia o tym, jak Jezus kuszony był przez diabła. Wprowadził Go diabeł na wysoką górę i pokazał wszystkie królestwa świata i ich bogactwa, mówiąc: “Dam Ci tę całą władzę i chwałę ich, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę. Jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona Twoja będzie”. Jest to jedno z tych miejsc w Biblii, które przejmują mnie do głębi, bo Pan Jezus nie zaprzeczył, że diabeł ma władzę nad tym światem. I mówię wam: Kto nie pojmuje, że istnieją władcy i moce ciemności, ten jest ślepy i głupi. Jak bowiem można inaczej wytłumaczyć to, co dzieje się na świecie? Wspomnę tu tylko parę historii.
Na przykład ci wszyscy ludzie (a jest ich wielu), którzy ulegają swoim słabościom i pożądliwościom. Pewnej nocy zjawił się u mnie dyrektor dużego przedsiębiorstwa. Był – jak to się mówi – “na gazie”, czyli, wiecie, po dużej ilości alkoholu, ale jeszcze zupełnie przytomny, i mówi do mnie: “Niech mi pan powie. Ja muszę pić, nic nie mogę na to poradzić. Mój ojciec był pijakiem i odziedziczyłem to po nim. Muszę pić!” Czy wiecie, jak wielu ludzi rozpacza w głębi serca: “Ja muszę…”? A któż ich do tego zmusza? Spójrzcie na nędzę i niedolę naszych czasów, a pojmiecie, że Biblia ma rację, że istnieją władcy i moce ciemności!
Dalej – pomyślcie o seksualnej rozwiązłości w naszych czasach. Jest na przykład taki pan, który ma uroczą rodzinę, zachwycającą żonę i nagle pada ofiarą wdzięków urzędniczki swojego przedsiębiorstwa. Idę do niego i mówię: “Mój drogi panie, pan rujnuje własne życie, pan niszczy własną rodzinę, pan stanie się pośmiewiskiem dla własnych dzieci”. Widzę go, jak siedzi przede mną, ten wielki przemysłowiec, i mówi: “Panie pastorze, nie mogę odejść od tej dziewczyny. Nie mogę!” Czyż nie jest to działanie mocy ciemności?
Znany pisarz angielski Sommerset Maugham napisał grubą książkę pod tytułem “O zależności człowieka”. Jakże ludzie są zależni jedni od drugich! Jak poddają się wpływom! Jak starsze pokolenie niewolniczo słuchało Hitlera! “Uwierzyłem, że dwa razy dwa jest dwadzieścia, bo führer tak powiedział!” Czuje się tu wyraźnie działanie mocy ciemności, działanie diabła!
Wielki poeta niemiecki Goethe napisał potężny dramat – “Fausta”. Ponieważ wszyscy tu jesteście ludźmi wykształconymi, więc mogę założyć, że czytaliście to dzieło. Jest tam dziewczyna – Małgorzata, niewinne dziecko, która została uwiedziona. Brat staje w obronie jej czci i zostaje zabity. Chcąc bez przeszkód przyjąć uwodziciela, Małgorzata podaje matce środek nasenny. Matka umiera. A później Małgorzata zabija swoje dziecko, tak jak dziś ludzie zabijają dzieci w łonie matek. Jak straszną obarczają się winą! I ta dziewczyna, która zabiła matkę, brata i dziecko, mówi przy końcu dramatu, że wszystko to, co popchnęło ją do tych czynów, było tak dobre i miłe… Wstrząsające. Goethe nie był taki głupi, pokazując w “Fauście”, że w całej tej historii maczał palce diabeł! Jako pastor w dużym mieście bez przerwy napotykam takie historie. I gdy ktoś przychodzi do mnie, mówiąc: “Diabeł nie istnieje”, to mogę go tylko zapytać: “Z jakiej zabitej deskami wsi pan właściwie przyjechał?” – chociaż tam prawdopodobnie też dzieją się różne diabelstwa.
Ach, moi przyjaciele, istnienie diabła potwierdza mi również obserwacja prawdziwych chrześcijan, którzy potrafią być tak ślepi w stosunku do własnych błędów. Znam taką pobożną kobietę, która jest wyjątkową egoistką. Zadręcza swoją synową na wszelkie możliwe sposoby, ale nie widzi tego. Pobożna kobieta! O wy, pobożni ludzie, proście Boga, aby uwolnił was spod panowania mocy ciemności. Widzicie więc, że nie można wytłumaczyć tego, co dzieje się na świecie, nie rozumiejąc, że istnieje diabeł, moce ciemności działające w określonym kierunku i nie pozwalające nam wytchnąć ani przez chwilę. Dlatego nie mamy czasu. Diabeł robi wszystko, abyśmy nie mieli czasu zastanowić się i zrozumieć, że jest wyzwolenie spod władzy tych mocy ciemności. I teraz muszę powiedzieć wam coś na temat tego wyzwolenia.

2. CUDOWNY FAKT

Istnieje wyzwolenie – to jest ten cudowny fakt! Ach, moi przyjaciele, jaki jestem szczęśliwy, że mogę przekazywać tak piękne poselstwo. W karnawale występują tak zwani żartownisie. Nieraz sobie myślę, jak oni się czują, gdy wieczorem zmyją z twarzy szminkę i siedzą w swoim pokoju. Taki człowiek powinien właściwie pomyśleć wtedy: “Zarabiam pieniądze dzięki temu, że mówię głupstwa i różne brudne dwuznaczniki…” Chyba powinien brzydzić się sobą! Jaki jestem szczęśliwy, że wolno mi mówić o cudownym fakcie: istnieje wyzwolenie od mocy ciemności!
Apostoł Paweł tak opisał kiedyś nasz stan jako chrześcijan: uczestniczymy w dziedzictwie świętych w światłości, a Bóg nas “wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie”; odkupieni jesteśmy Jego krwią. A więc o tym, czy jesteśmy chrześcijanami, nie decyduje przede wszystkim to, że jesteśmy ochrzczeni, konfirmowani i płacimy składki. Być chrześcijaninem – to znaczy przeżyć odnowę, odmienić swoje życie, zostać wyrwanym z mocy ciemności i zacząć nowe życie pod panowaniem nowego Pana!
Muszę tu opowiedzieć pewną historię, usłyszaną od pastora, który pełnił misję w Berlinie. Miał on pod swoją opieką alkoholika. Ten nałóg jest straszny. Pewnego dnia dowiedział się, że ten człowiek znowu upił się, porozbijał meble i pobił swoją żonę. Poszedł więc do niego. Była piąta po południu. Mężczyzna siedział w kuchni i pił kawę, a na krześle obok siedział jego pięcioletni synek. Pastor przywi-tał się uprzejmie i pyta: “No i co, znowu się nie udało?” Na to mężczyzna zazgrzytał zębami, zerwał się i bez słowa wybiegł z kuchni. Po chwili wrócił niosąc sznur do wieszania bielizny i nie  mówiąc ani słowa, zaczął przywiązywać swojego synka do krzesła. Pastor patrzył na to z przerażeniem, ale czekał, co będzie dalej. Mężczyzna zawiązał supeł i krzyknął na synka: “Wstań!” Mały zaczął płakać i wołać: “Nie mogę! Tato, przecież nie mogę wstać!” I wtedy ten pijak z rozdzierającym serca wyrazem twarzy zwraca się do pastora i mówi: “Widzi pan – o to właśnie chodzi. Nie może! Ja też nie mogę!” Straszne: “Nie mogę!” A wtedy pastor wyjął z kieszeni scyzoryk i nie bacząc na to, że wyrządza szkodę – przeciął ten śliczny nowy sznur do wieszania bielizny, po czym spokojnie powiedział chłopcu, żeby wstał. Dziecko podniosło się. Pastor zwrócił się do mężczyzny: “No, proszę!” “Ba, – odpowiedział mężczyzna – to łatwe, skoro pan przeciął sznur.” A pastor na to: “Niech no pan posłucha, jest Ktoś, kto rozcina więzy, które nas krępują. To Jezus”.
Świat pełen jest ludzi, którzy mogą świadczyć:
“Gdy Jezus przychodzi, więzy spadają,
I śmierci kajdany pękają.
Nasz Wybawiciel, Syn Boży, przychodzi,
Człowieka z grzechu i hańby wywodzi,
Jezus, nasz Pan!”
Cudowny fakt: istnieje wyzwolenie z mocy ciemności!
Muszę wam powiedzieć jeszcze trzecią rzecz:

3. ZASADNICZY TEMAT

Mój zasadniczy temat? No cóż, wyzwolenie przychodzi dzięki Jezusowi. Muszę więc teraz mówić o Jezusie. A gdy mówię o Nim, to jestem w samym centrum mojego zasadniczego tematu. Zaproszono mnie kiedyś w Nowym Jorku do klubu murzyńskiego. Jak wiadomo, w USA są duże napięcia rasowe. A w tym klubie w holu na dole stał na cokole marmurowy posąg białego człowieka. Zdziwiłem się, że Murzyni postawili u siebie pomnik białemu, więc spytałem kręcącego się tam eleganckiego młodzieńca: “Przyjacielu,  czyj to pomnik?” I tu nastąpiła scena, której nigdy nie zapomnę. Młody człowiek stanął przed pomnikiem i oświadczył uroczyście: “To jest Abraham Lincoln, mój wyzwoliciel!” Na długo przed urodzeniem się tego młodego człowieka prezydent Lincoln w straszliwej wojnie wywalczył wolność dla Murzynów. Młodego człowieka nie było wtedy na świecie. Ale to, że może on teraz żyć jako wolny człowiek, zawdzięcza krwawym walkom prowadzonym przez Abrahama Lin-colna. Poszedłem schodami na górę, a młodzieniec stał jeszcze przed pomnikiem i mruczał sam do siebie: “Abraham Lincoln, mój wyzwoliciel!”  Tak ja pragnę stać pod krzyżem Jezusa, mówiąc: “Jezus, mój Wyzwoliciel!”
Jest w Biblii takie zdanie, w którym mowa jest o bardzo osobliwej sprawie: “Bo zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci”. Istnieją prawa przyrody. Jeżeli upuszczę trzymaną w ręku chusteczkę do nosa, to zgodnie z prawem ciężkości spadnie ona na ziemię. Nie można tego zmienić. Jeżeli jednak spadającą chusteczkę uda mi się złapać, to nie spadnie aż do ziemi. To znaczy, jeżeli zadziała siła większa od przyciągania ziemskiego, to działanie prawa ciężkości zostanie przerwane. Z natury naszej podlegamy prawu grzechu i śmierci. Wszyscy ciążymy ku wiecznej zgubie. To wiemy. I teraz wszystko zależy od tego, czy zadziała siła większa od tego prawa natury i powstrzyma nasz upadek. Tylko to może nas ocalić. I tę siłę dał nam Bóg w Jezusie ku zbawie-niu, ku wyzwoleniu! Jezus odebrał diabłu jego moc. A w mocy Ducha Świętego podarowanej nam przez Jezusa możemy żyć nowym, wyzwolonym życiem!
To jest bardzo dziwne, ale świat nie może uwolnić się od Jezusa. Czy możecie to zrozumieć? Ktoś kiedyś powiedział, że Jezus jest obcym ciałem w organizmie świata. Tak jest rzeczywiście. On jest ob-cym ciałem z nieba. Kim jest ten Jezus? Muszę się przy tym temacie zatrzymać, bo wszystko zależy od tego, czy poznacie Jezusa. Tylko proszę, nie pozwólcie, by pouczały was o Nim jakieś czasopisma. Nie dajcie się ogłupić ludziom, którzy wcale nie znają Jezusa. Tylko  Nowy Testament daje prawdziwe informacje o tym, kim jest Jezus. Luter tak to na podstawie Biblii sformułował: “Prawdziwy Bóg zro-dzony przez Ojca w wieczności, i zarazem prawdziwy Człowiek zrodzony przez Marię Pannę.” Bóg i Człowiek! Łączy w sobie w jedno niebo i ziemię.
Jezus jest “prawdziwym Człowiekiem”! On umiał płakać nad grobem Łazarza. A ja myślę sobie, że umiał się też śmiać! Na przykład wtedy, gdy powiedział uczniom: “Spójrzcie na ptaki niebieskie, że nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je…”. Ach, ja po prostu widzę Go, mojego Zbawiciela, jak mówiąc to, śmieje się: “Te bezczelne wróble! O nic się nie troszczą, a są syte i tłuściutkie!” O, jakim cudownym Człowiekiem jest Jezus! A ta historia o Nim jak nauczał, a potem nakarmił pięć tysięcy ludzi. Pięć tysięcy mężczyzn “oprócz niewiast i dzieci”. Gdybyśmy dziś z naszych chrześcijańskich zebrań odesłali wszystkie kobiety, to któż by pozostał? Cóż to było za potężne zgromadzenie wtedy, przed Panem Jezusem: pięć tysięcy mężczyzn oprócz kobiet i dzieci! A Pan Jezus nie miał mikrofonu. Jakimże cudownie potężnym głosem musiał przemawiać! Ach, to był nadzwyczajny Człowiek.
Jedną z największych scen przedstawionych w Nowym Testamencie jest ta oto: Prokurator rzymski Poncjusz Piłat kazał Jezusa ubiczować. W koronie cierniowej na głowie, zalany krwią, z ranami na plecach i z oplutą twarzą stanął Jezus przed Piłatem. Ludzki wrak. Piłat spojrzał na Niego, spojrzał na tłum i ukazując na Jezusa powiedział: “Oto człowiek!” Luter tłumaczy to miejsce: “Co za człowiek!” Ale dosłownie powiedziane jest “Oto człowiek!” Piłat mówi tym samym: “Widziałem wiele dwunożnych istot, ale były to głodne wilki, niebezpieczne tygrysy, chytre lisy, próżne pawie, ba – małpy. Ale Jezus jest człowiekiem”. Być może Piłat zrozumiał wtedy, że Jezus jest takim człowiekiem, jakim powinien być każdy z nas. Niedawno ktoś mi powiedział: “Jezus był takim samym człowiekiem jak my”. Odrzekłem: “Jezus był człowiekiem, ale właśnie nie takim, jakim  każdy z nas jest, ale takim, jakim każdy z nas powinien być”. Jezus był takim człowiekiem, jakim Bóg chce widzieć każdego z nas. Jeżeli ktoś wam powie, że Jezus był takim samym człowiekiem jak my – spytajcie go: “Czy jesteś taki jak Jezus?” A Jezus jest “prawdziwym Bogiem zrodzonym przez Ojca w wieczności”.
Mógłbym wam opowiadać o Nim całymi godzinami. Na przykład o tym, jak Jezus z uczniami wypłynął łodzią na jezioro Genezaret i przyszła wielka burza. Fale zalewały łódź, maszt się złamał. Uczniowie z początku przechwalali się przed sobą, że to im nie straszne, bo są przecież doświadczonymi żeglarzami. Ale potem garnął ich lęk, po prostu wpadli w panikę i zaczęli krzyczeć: “Gdzie jest Jezus?”. A On spał sobie w kajucie. Uczniowie rzucili się do kajuty, gonieni przez fale, i wołali: “Panie, ratuj, giniemy!” I widzę, jak Jezus wychodzi na pokład i staje oko w oko z burzą. My zawsze chcemy zamknąć Jezusa w cichych, spokojnych kościołach. A On wkracza tu w sam środek nawałnicy. Przez chwilę mogłoby się zdawać, że burza Go porwie z pokładu. Ale On wyciąga rękę i nakazuje majestatycznie: “Umilknij! Ucisz się!”. I w tej samej chwili ustał wicher, uspokoiły się fale, rozeszły chmury. Gdy opowiadałem tę historię moim dzieciom, gdy były małe, synek mój zapytał: “A grzmoty też ucichły?” “Tak – potwierdziłem – i grzmoty ucichły.” Zaświeciło słońce, a uczniowie upadli na kolana: “Kim jest ten mąż? On nie jest takim człowiekiem jak my”. Nareszcie zrozumieli, że jest to Bóg, który stał się Człowiekiem!
Ale tak naprawdę zrozumieli to dopiero po Wielkanocy, gdy Jezus wstał z grobu – żywy. Moi przyjaciele, nie opowiadam wam tu żadnych bajek. Nie odważyłbym się stać tu przed wami, gdybym nie wiedział, że prawdą jest, iż w Jezusie Zmartwychwstałym przyszedł do nas żywy Bóg. Ale najczęściej widzę Go, jak wisi na krzyżu. Tam jest rzeczywiście Bogiem i Człowiekiem. Chciałbym, byście Go tak zobaczyli. Jego, który nosi wprawdzie koronę, ale jest to korona hańby. Jego mocarne dłonie są przybite da krzyża. I nagle skłania głowę i umiera. “O głowo krwią zbroczona, oplwana, pełna ran!” Spójrzcie na tego Jezusa, stańcie przed Nim i zapytajcie: “Dlaczego On tu wisi?” Pytajcie tak długo, aż znajdziecie odpowiedź: Tu, na tym miejscu wyzwolił mnie spod władzy mocy ciemności. Tu uwolnił mnie spod władzy diabła. Tu zostałem wykupiony, abym mógł stać się wolnym dzieckiem Bożym. Wyobraźcie sobie, że stoicie pod krzyżem wtedy, gdy to się działo i pojmijcie: tu, na tym krzyżu odjęta została diabłu jego moc i już nie musicie być w jego władzy. Jezus jest mocniejszy. Ten Ukrzyżowany wykupił nas, abyśmy byli wolnymi dziećmi Bożymi.  Przestańcie zajmować się głupimi problemami naszych czasów! Zdajcie sobie wreszcie sprawę z prawdziwej rzeczywistości. Możemy i powinniśmy być wolnymi dziećmi Bożymi. Bóg dał ku temu wszy-stkie możliwości, dał je w Jezusie, który został ukrzyżowany i powstał z martwych – za nas i dla nas.
Wiem, że gdy mówi się o Bogu, to człowiek czuje się bardzo nieswojo. Dlaczego? Widzicie, my wszyscy jesteśmy w sytuacji syna marnotrawnego, o którym mówi Biblia. Odszedł on z domu rodzinnego, od ojca, żył gdzieś daleko i nagle poczuł się bardzo nie-szczęśliwy. Powróciłby chętnie, ale bał się, nie mógł się odważyć. Dlaczego? Bo zbyt wiele spraw stanęło pomiędzy nim a ojcem.  Wielu jest ludzi, którzy nie przychodzą do Boga, bo w głębi serca myślą: “Pomiędzy Bogiem a mną jest tyle różnych spraw, że nie należymy już do siebie”. I oczywiście mają rację. Dostali się pod wła-dzę mocy ciemności i nie mogą mieć społeczności z Bogiem. Tak, ale cóż Wy sobie myślicie? Jeżeli Jezus chce nas wyzwolić z mocy ciemności i uczynić z nas dzieci Boże, to przecież chce też usunąć to, co stoi pomiędzy Bogiem a nami! I uczynił to na Krzyżu. Teraz możemy otrzymać od Niego odpuszczenie grzechów. Tak jest: ten ukrzyżowany Zbawiciel wybacza nam nasze grzechy! Zrozumiał to Paweł: Bóg wyrwał nas “z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, w którym mamy odkupienie, odpuszczenie grzechów.”. Z natury naszej dajemy się powodować diabłu. Ale Jezus, Syn Boży, ratuje nas ofiarowując odpuszczenie grzechów.
A Bóg, moi drodzy, po to dał nam czas tu, na ziemi, abyśmy mogli przyjąć zbawienie w Jezusie.

4. O TAKIM JEDNYM, KTÓRY TEŻ NIE MIAŁ CZASU

Tak, tak, jeszcze nie skończyłem! Chcę wam teraz opowiedzieć o pewnym człowieku, który też nie miał czasu. Jest to historia z Nowego Testamentu. Ten człowiek był rzymskim namiestnikiem, a więc był bardzo ważny, a na imię miał Feliks. Cudowne imię – Feliks, to znaczy “szczęśliwy”. Miał on żonę imieniem Druzylla. I miał więźnia, który nazywał się Paweł. Pewnego dnia, gdy namiestnik miał akurat dużo czasu, powiedział: “Przesłuchajmy sobie tego Pawła. Chodź, żono!” I poszli razem do sądu. Zasiedli na wspaniałych krzesłach, a na prawo i na lewo od nich stali legioniści. Przyprowadzono więźnia. “Powiedz no, Pawle, dlaczego zostałeś uwięziony?” – spytał Feliks. I Paweł zaczął swoją potężną mowę. Chciałbym umieć tak przemawiać! Mówił poważnie i coraz surowiej. I nagle wszyscy poczuli, że na sali jest żywy Bóg! Paweł mówił o sprawiedliwości, którą powinien kierować się każdy sędzia. Bardzo to poruszyło Feliksa, który przypomniał sobie wszystkie mętne przypadki, kiedy to brał łapówki. Dalej Paweł mówił o wstrzemięźliwości, i tu Druzylla o mało nie spadła z krzesła: “A ten skąd się tu wziął w naszych czasach?” – tak sobie pomyślała. A potem Paweł zaczął mówić o sądzie Bożym i obojgu małżonkom zrobiło się gorąco, gdy usłyszeli, że mogą zostać zgubieni. Feliks zerwał się i powiedział: “Chwileczkę, Pawle! To, co mówisz, jest bardzo ładne i zapewne bardzo ważne. Gdy będę wol-niejszy wezwę cię znowu i posłucham. Ale teraz nie mam czasu!” I kazał Pawła wyprowadzić. I nigdy już nie miał dla niego czasu…
Obawiam się, że jeżeli nie będziemy mieli czasu na słuchanie tego, co mówi do nas Bóg o sprawiedliwości, wstrzemięźliwości i sądzie, to spotka nas to samo, co Feliksa. Zetknięcie się z Bożą rzeczywistością jest dla nas wstrząsem, prawda? I wtedy czym prędzej biegniemy do kina albo włączamy telewizor. Tu przynajmniej jesteśmy w swojskim otoczeniu i nie musimy się denerwować! I tak  wszystko pozostaje po staremu! Czy to nie straszne, gdy o czyimś życiu musimy powiedzieć: “Wszystko w nim pozostało po staremu – na zawsze”? Syn Boży przyszedł i powiedział: “Oto wszystko nowym czynię”. Przebaczam przeszłość. Przez śmierć moją wykupiłem was dla Królestwa Bożego. Daję wam Ducha Świętego, abyście stali się nowymi ludźmi. Tak mówi Jezus, a my odpowiadamy: “Ach, nie!” – i wszystko zostaje po staremu. Są chrześcijanie, których chrześcijaństwo dawno już obumarło, ale oni jeszcze tego nie dostrzegli. Ach, moi drodzy, życzę wam, aby z wami tak nie było. Życzę wam tego, co najwspanialsze: żeby nic w waszym życiu nie pozostało po staremu, ale żeby wszystko nowym się stało przez Jezusa!

5. O TYM, KTÓRY MA CZAS

Na zakończenie muszę wam jeszcze powiedzieć coś bardzo ważnego: jesteśmy zagonieni dopóty, dopóki znajdujemy się pod panowaniem diabła. Ale ja znam Kogoś, kto ma dla każdego z nas czas: Jezus, Zbawiciel, Zmartwychwstały! Żony skarżą się: “Mój mąż nigdy nie ma dla mnie czasu!” Mężowie narzekają: “Moja żona nigdy nie ma dla mnie czasu!” Rodzice oburzają się: “Dzieci nigdy nie mają dla nas czasu!” Dzieci płaczą: “Rodzice nigdy nie mają dla nas czasu!” Posłuchajcie: Jezus ma czas! Jezus ma czas dla nas!
Odkryłem to zupełnie niedawno. W zeszłym tygodniu borykałem się z paroma trudnymi problemami, o których nie będę tu bliżej opowiadał. Człowiek zostaje niekiedy uwikłany w konflikty naszych czasów. Byłem tak przygnębiony, że moja żona powiedziała: “Jesteś po prostu nieznośny, ale mogę to zrozumieć”. Wiecie, że się zarumieniłem? I uciekłem do lasu. A tam, w ciszy, porozmawiałem z moim Zbawicielem: “Panie Jezu, muszę Ci wyjaśnić, w jak ciężkim znalazłem się położeniu…” I opowiedziałem Mu wszystko. A On się nie spieszył, mogłem wyjaśnić wszystko szczegółowo. Trwało to dwie godziny. Potem otworzyłem Nowy Testament i każde słowo w nim było odpowiedzią Bożą dla mnie osobiście! Wróciłem do domu pełen radości. Zrobiłem zupełnie nowe odkrycie: Jezus ma dla mnie czas!
W Nowym Testamencie jest taka cudowna historia. Na ulicy siedzi niewidomy i żebrze. Ma przed sobą dużą drewnianą miskę. Gdy ktoś przechodzi, żebrak wyciąga w jego stronę tę miskę i woła: “Daj mi jałmużnę!” Pewnego razu ulicą idzie wielki tłum. Niewidomy nasłuchuje i myśli: “Co to może być? Procesja czy wojsko?”. Wreszcie pyta: “Co się dzieje?”, a ktoś z tłumu odkrzykuje: “Jezus tędy przechodzi!” W duszy niewidomego zajaśniało światło. Słyszał już o Jezusie i wierzył, że Jezus jest Synem Bożym. I oto zaczyna wołać: “Jezusie, Synu Dawidowy, zmiłuj się nade mną!” Zdenerwowani ludzie uciszają go: “Nie krzycz tak! Chcemy słyszeć, co Jezus mówi!”. Ale niewidomy woła dalej: “Jezusie, Synu Boży, zmiłuj się nade mną!”. Teraz ludzie są już wściekli i grożą mu pobiciem, jeśli się nie uspokoi. Taki rozgniewany tłum jest bardzo niebezpieczny. Ale niewidomy nie daje się powstrzymać i dalej woła swoje. Gdybym tam był, postarałbym się wytłumaczyć mu, dlaczego nie powinien krzyczeć: “Posłuchaj – powiedziałbym – musisz zrozumieć. Jezus zmierza ku Golgocie. Chce umrzeć za ten świat. Świat ginie z powodu grzechu, a Jezus chce ten grzech wziąć na siebie, aby ludzie mieli pokój z Bogiem. Potem Jezus chce zmartwychwstać, zwyciężyć śmierć. To są sprawy ogólnoświatowej wagi, nie możesz teraz przeszkadzać”. No, ale mnie tam nie było i niewidomy dalej wołał: “Jezusie, Synu Dawidowy, zmiłuj się nade mną!”. I teraz następuje jedna z najpiękniejszych scen Nowego Testamentu: “Wtedy Jezus przystanął…” (Ach, Panie Jezu, kiedy ja mam jakieś ważne posiedzenie, to nie daję się zatrzymywać przez byle kogo!) “Wtedy Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie…” Jezus rozwiązujący problemy całego świata miał czas dla niewidomego żebraka! Taką wartość ma dla Niego człowiek! I taką samą wartość macie dla Niego Wy. Czy sądzicie, że na całym świecie jest jeszcze ktoś, dla kogo macie tak ogromną wartość? A Wy nie macie dla Niego czasu… Diabeł musiał porządnie was ogłupić!
Słyszałem kiedyś taką niestworzoną historię. Tonie statek i steward biegnąc korytarzami, krzyczy: “Wszyscy na pokład! Statek tonie!” Przebiega też obok kuchni, gdzie kucharz piecze kurczęta. Słysząc okrzyk stewarda spokojnie robi dalej swoje, mrucząc: “Najpierw muszę spełnić swój obowiązek!” I tonie razem ze swoimi kurczętami. Tak samo postępuje dzisiejszy człowiek: “Jezus? To nieaktualne! To mnie nie interesuje. Nie mam czasu!” I tak świat bez Jezusa jedzie prosto do piekła.
Sądzę, że przede wszystkim powinniśmy zrobić to, co najważniejsze. A najważniejszą rzeczą jest, abyśmy przyjęli ratunek, który ofiarowuje nam Bóg. Chciałbym, byście mogli teraz stanąć pod Krzyżem, mówiąc: “Otom jest, Królu mój, ja oddaję Ci się, w służbie swej użyj mnie, i co mam! Że dobrego nic we mnie nie znajdziesz, to wiem, jeśli Ty nie napełnisz mnie sam. Z duszy mej obmyć chciej wszelki brud swoją krwią, użytecznym narzędziem swym zrób! Duchem swym w sercu mym wyryć racz wolę swą, bym posłusznie szedł śladem Twych stóp!”