Niedawno rozmawiałem z pewnym przemysłowcem. W trakcie rozmowy poklepał mnie po ramieniu i powiedział: „To tak pięknie, panie pastorze, że nakłania pan młodzież ku dobremu!”. Odpowie-działem na to: „Jeżeli mam być zupełnie szczery, to niewiele sobie po tym obiecuję. W Biblii napisane jest, że serce ludzkie jest złe od samej młodości. Sądzę, że napominanie niezbyt tu pomaga. Ja chciałbym dla nich czegoś zupełnie innego”. „Czego by pan chciał?” „Bardzo bym chciał, żeby ci chłopcy stali się własnością Pana Jezusa i po wszystkie czasy byli dziećmi Bożymi”. „Ależ, panie pastorze, co pan mówi! Nie bujajmy w obłokach! Musimy stać na twardym gruncie!” Dobrze powiedziane, co? – musimy stać na twardym gruncie! Roześmiałem się głośno i powiedziałem: „Na jakim gruncie chce pan stać, kochany dyrektorze? Czy pan nie zauważył jeszcze, że ten grunt pod naszymi stopami dawno zaczął się chwiać?”.
Sądzę, że nie trzeba być nawet dyrektorem przemysłowego przedsiębiorstwa, żeby zauważyć, że grunt pod naszymi nogami stał się bardzo niepewny. Współczesny człowiek nękany jest lękiem. Wszyscy pragną poczucia bezpieczeństwa i nigdzie nie mogą go znaleźć. Jeden zakłada sobie konto w banku szwajcarskim, inny buduje sobie schron w Boliwii. Szukamy bezpieczeństwa i wiemy, że ono nie istnieje. I dlatego w naszych czasach powróciło z całą siłą pytanie o dalsze losy świata. Charakterystyczną cechą naszych czasów jest pytanie: kiedy nastąpi koniec świata?
Przed kilkoma laty znany szwajcarski pisarz Durrenmatt napisał sztukę teatralną pt. „Fizycy”. Kończy się ona bardzo ponurą prognozą, że użycie bomb atomowych i wytracenie całej ludzkości jest rzeczą nieuniknioną, że ludzie sami się zniszczą. A radioaktywna kula ziemska będzie krążyła bezustannie i bezsensownie w kosmosie. To się po prostu widzi, jak ta wymarła, spustoszona ziemia krąży w kos-mosie! Godne uwagi jest, że współczesny pisarz tak brutalnie mówi o końcu świata. Ja jednak nie wierzę, że tak się stanie. Gdybym powiedział Durrenmattowi, że nie wierzę, i on by się mnie spytał, dlaczego, przecież to jasne, że tak się skończy. – Ponieważ Pan Jezus powiedział, że ród ludzki nie zginie aż do końca. Nie może więc świat skończyć się w ten sposób, mimo że wszystko na to wskazuje. Oczywiście, zależy, komu chcemy wierzyć.
Istnieją dwie niezgodne z prawem Bożym metody upewnienia się co do przyszłości. Jedną z nich opanował do perfekcji Goebbels. Polega ona na tym, że wymyśla się sobie coś na temat przyszłości. Pamiętam jak dziś jego słowa: za pięć lat miasta niemieckie będą piękniejsze niż kiedy-kolwiek. Metoda polega więc na projekcji własnych życzeń na ekran z mgły spowijającej przyszłość. Mistrzami są w tym tak zwani Świadkowie Jehowy. My, starsi, pamiętamy jeszcze, jak w roku 1925 na każdym rogu ulicy wisiały plakaty z napisem: „Miliony żyjących obecnie ludzi nie umrą”. To hasło wymyślili „Badacze Pisma Świętego”. W kilka lat później umierało się jak nigdy przedtem w całej historii świata. Badacze Pisma Świętego zmienili potem nazwę na „Świadkowie Jehowy” i prawdopodobnie znowu wymyślą coś ładnego na temat przyszłości.
Drugą taką metodą jest zasięganie porad u wróżbitów. Na tym nie znam się zupełnie i nie chcę się znać. Powiem wam, dlaczego nie chcę nic wiedzieć o przepowiadaniu przyszłości, spirytyzmie, wróżeniu z kart, horoskopach i tak dalej. W mojej Biblii mówi się o tym parokrotnie, a brzmi to mniej więcej tak: „Tak mówi Pan: Kto zwróci się do wywoływaczy duchów i do wróżbitów, to zwrócę przeciw nie-mu swoje oblicze i wytracę go spośród ludu Bożego”. Taki jest sens tych wypowiedzi. A ponieważ ja przykładam ogromną wagę do tego, by należeć do ludu Bożego i zostać zbawionym, więc wystrzegam się kontaktów z takimi sprawami. A jeżeli ktoś z was wdał się w te historie, to proszę was na zbawienie waszych dusz – usiądźcie w ciszy, wezwijcie Jezusa, wyznajcie Mu ten grzech i proście o wy-baczenie!
Zdecydowałem się ufać Słowu Bożemu w Biblii. Po pierwsze, Słowo to oświeca i nosi pieczęć prawdy. Po drugie, mężowie w Biblii stwierdzają: „Tak mówi Pan”. Istnieje więc słuszna droga dowiedzenia się czegoś na temat przyszłości, bo mówi o niej Biblia. Gdy ostatnia wojna osiągnęła swój punkt szczytowy, Gestapo zabroniło mi podróżować i wygłaszać odczyty. Tylko w Essen wolno mi było jeszcze przemawiać. Prowadząc co wieczór godzinę biblijną w jakiejś piwnicy ginącego pod gradem bomb miasta, miałem poza tym sporo wolnego czasu. Wykorzystywałem ten czas na gruntowne studiowanie Objawienia świętego Jana, ostatniej Księgi Biblii. Pojąłem wtedy, że ta księga jest niezwykle aktualna. I postanowiłem przekazać dalej to, czego się z niej nauczyłem.
Chcę wam teraz opowiedzieć, jak precyzyjnie opisana jest w Biblii przyszłość.
1. JEZUS PRZYJDZIE PONOWNIE
O tym Biblia mówi bardzo wyraźnie. W centrum chrześcijańskiego oczekiwania przyszłości znajduje się wielkie wydarzenie: wzgardzony Jezus Chrystus przyjdzie ponownie w chwale. Podczas gdy Jezus wstępował do nieba, uczniowie Jego stali i patrzyli, jak znikał w innym wymiarze. W Biblii czytamy: „…i obłok wziął Go sprzed ich oczu”. Obok uczniów stanęło nagle dwóch po-słańców Bożych, którzy powiedzieli: „Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, tak przyjdzie, jak Go widzieliście idącego do nieba”. Jezus przyjdzie ponownie! Z wymiaru, w którym przebywa Bóg, Jezus zjawi się któregoś dnia w naszym trójwymiarowym świecie! To jest nadzieją chrześcijan.
Muszę wam teraz opowiedzieć, w jaki sposób ta trochę obco brzmiąca Nowina stała się dla mnie zupełnie jasna i zrozumiała. Jakieś 35 lat temu przybyłem do Essen jako zupełnie młody pastor, aby pracować w dzielnicy zamieszkałej przez górników. Ich było 12 tysięcy, a ja byłem jeden i miałem zaledwie 27 lat. Nikt nie chciał słuchać mojego zwiastowania. Pośrodku dzielnicy znajdował się duży, ponury plac otoczony czynszowymi domami. W jednym rogu tego placu uchował się mały domek, w którym urządziłem salkę i zacząłem prowadzić godziny biblijne. Pięknie było, gdy stopniowo zaczęli pojawiać się ludzie: paru górników, paru komunistów czy wolnomyślicieli, którzy chcieli posłuchać, co też ten „klecha” ma do powiedzenia, parę staruszek, kilkoro dzieci, dwóch – trzech młodych chłopców. Śmieszne jednak, że obecność tej małej społeczności wzburzyła całą ludność dzielnicy. Skończyło się na tym, że przeszkadzano nam za każdym razem, gdy mieliśmy zebranie. Kiedyś wybito nam okna, więc założyliśmy okiennice. Następnym razem zbombardowano je kamieniami. Później grano w piłkę nożną blaszankami tuż przed drzwiami salki, które wychodziły prosto na ulicę. Nie mogłem usłyszeć ani słowa z tego, co mówiłem. Innym razem urządzono przed drzwiami „kocią muzykę”. A kiedy indziej śpiewano: „My się nikogo nie boimy, ni Boga, ni cesarza, bo się sami wybawimy…” i tak dalej. A my, siedząc w środku, śpiewaliśmy: „Bóg jest miłością, On mnie odkupił…” i tak dalej. To były czasy! Ale pewnego dnia przed naszymi drzwiami rozpętało się prawdziwe piekło. Jeszcze nigdy nie było tak źle. I nagle coś trzasnęło w drzwi i ciężko upadło na ziemię. Pomyślałem, że ktoś rzucił bombę. Usłyszałem tupot nóg uciekających ludzi. Serca w nas zamarły. Na dworze zapanowała cisza. Otworzyłem gwałtownie drzwi i zobaczyłem leżący w kałuży ogromny żelazny krucyfiks. Poznałem go – został zerwany z katolickiego przytułku dla mężczyzn, który znajdował się w pobliżu. Rzucili go przed naszymi drzwiami: „Macie tu swojego Chrystusa! Do błota z Nim!”. Był ciemny listopadowy wieczór. Padał deszcz. Stałem na tym ponurym placu otoczonym czynszowymi domami i wieżami wiertniczymi. Przede mną w kałuży leżał krzyż, za mną stała mała gromadka drżących ze strachu ludzi.
Wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela w kałuży! Pomyślałem, że Bóg miałby tysiąckrotne powody, by zostawić ten świat jego losowi. Ale nie zrobił tego! Posłał swego Syna. A ten Syn uczynił coś niesłychanego: wziął na siebie nasze winy i dał się ukrzyżować. A człowiek, zamiast upaść przed tym Zbawicielem na kolana i wielbić Go, bierze Jego wizerunek i wrzuca do kałuży. W ten sposób człowiek spluwa w wyciągniętą dłoń Boga! Ale wiecie, tamci ludzie przynajmniej nienawidzili Jezusa. A dzisiaj nawet się Go nie nienawidzi. Jego krzyż rzuca się w błoto z zupełną obojętnością. Tamtego wieczoru jednak płonął we mnie głuchy gniew. Myślałem: „Co Bóg teraz zrobi? Teraz powinien z nieba spaść ogień!”. Ale z nieba nie spadł ogień. Nadal szumiał deszcz, a wizerunek ukrzyżowanego Zbawiciela leżał w kałuży. Z daleka usłyszałem szyderczy śmiech. Wyśmiewali się ze mnie. I wtedy nagle pojąłem: „Przecież to się tak nie skończy. Syn Boży, który umarł za ten świat, nie zawsze będzie otaczany wzgardą. Jego moc i majestat są tu zakryte. Ale przyjdzie dzień, – jest to zgodne z logiką – że ten świat, który Nim wzgardził, zobaczy, że był On jedyną szansą dla nas, ludzi i że On jest Królem świata. On przyjdzie ponownie w chwale! I gdy tak stałem w ten deszczowy wieczór wśród mojego małego zboru, mając przed sobą ponury plac i leżący w kałuży krzyż, poczułem pierwszy raz głęboką radość na myśl, że Jezus przyjdzie ponownie! Weszliśmy z powrotem do naszej salki, podszedłem do pulpitu, otworzyłem Biblię na Ewangelii Mateusza i przeczytałem: „…i ujrzą Syna Człowieczego przychodzącego na obłokach nieba z wielką mocą i chwałą”. Od tego czasu cieszę się na to.
Cieszę się. Widząc, jak świat otacza wzgardą mojego Zbawiciela, który ratuje od śmierci, odpuszcza grzechy, zbawia i błogosławi – cieszę się, że przyjdzie dzień, kiedy opadnie z Niego płaszcz wzgardy. i On przyjdzie ponownie, okryty chwałą! W dużym klubie dla młodzieży w Essen wisiał, gdy przyszedłem tam po raz pierwszy, tylko jeden obraz. W ogromnej sali, dokąd przychodzą setki młodych ludzi, wisiał na ścianie obraz przedstawiający ponowne przyjście Pana Jezusa. U dołu namalowane było miasto, nad nim obłoki, a wysoko wśród obłoków biały koń, na którym siedział Król unoszący w górę przebitą na krzyżu dłoń. Powiedziałem do mojego poprzednika, pastora Weigle’a: „Powiesiłeś tu tylko ten jeden obraz. Czy nie wygląda on trochę śmiesznie w domu dla młodzieży? Ja bym tu powiesił coś innego”. Usłyszałem na to: „Drogi Bracie Busch! Chłopcy przez cały tydzień chodzą do biur, szkół, fabryk i kopalni. Wyznając tam Pana Jezusa narażają się na drwiny i szyderstwa. Nie chcąc brać udziału w grzesznych rozrywkach, są celem zaczepek, wszyscy się z nich wyśmiewają. Czę-sto upadają więc na duchu. Niechże ten obraz mówi im, gdy tu przychodzą: „W górę serca. Z grobu nocy dnia trzeciego wyszedł Pan jak zwycięzca w pełni mocy; tron królewski jest Mu dan…”
Sam doświadczyłem w życiu potęgi tej wspaniałej nadziei. W czasach Trzeciej Rzeszy zostałem raz aresztowany w Darmstadt, po wyjściu z zebrania, na którym mówiłem o Jezusie. Kazano mi usiąść w samochodzie obok oficera SS. Naokoło stał tłum, setki ludzi. Oficer dał rozkaz odjazdu. Ale silnik nie chciał zaskoczyć. Był to na pewno dobry wóz, ale silnik nie zaskoczył. „Jazda, człowieku!” – wrzasnął oficer, który razem ze mną siedział z tyłu. Nic to jednak nie pomogło, silnik nie chciał ruszyć. Nagle z tłumu stojącego na schodach kościoła rozległ się donośny głos młodego człowieka: „W górę serca! Z grobu nocy dnia trzeciego wyszedł Pan jak zwycięzca w pełni mocy; tron królewski jest Mu dan. Jak Baranek był zabity, jako Król zaś z martwych wstał, w Nim zwycięstwa zdrój obfity wszystkim przezeń Ojciec dał”. Młody człowiek zaśpiewał to i zniknął w tłumie. Tymczasem samochód ruszył. Powiedziałem do oficera: „Biedny z pana człowiek. Przecież to ja jestem po stronie, która zwycięży!”. Wzdrygnął się na to i zamruczał: „Ja też przedtem byłem w Chrześcijańskim Związku Młodych Mężczyzn”. „Tak, – powiedziałem – a teraz aresztuje pan chrześcijan? Bardzo mi pana żal. Nie chciałbym się z panem zamienić na miejsca!” Tak rozmawiając dojechaliśmy do więzienia, ale ja miałem przed oczami ponowne przyjście Jezusa.
Im mroczniejszy jest czas, w którym żyjemy, tym ważniejsze jest oczekiwanie ponownego przyjścia Jezusa. Widzicie, to przyjście Jezusa w chwale będzie trzecim przyjściem Jego na tę ziemię. Po raz pierwszy przyszedł, kiedy stał się Człowiekiem. Leżał wtedy w żłóbku w Betlejem, dzieciątko zrodzone przez Marię. Obchodzimy to, święcąc Boże Narodzenie, o ile w ogóle wiemy jeszcze, o co tu chodzi: o ile wiemy, że Syn Boży stał się Człowiekiem, aby z nas uczynić Dzieci Boże, a samemu być naszym Bratem.
Drugie przyjście Jezusa odbywa się w duchu – teraz, w dniu dzisiejszym. On powiedział: „Oto stoję u drzwi i kołaczę; jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wie-czerzał, a on ze mną”. Czy wiecie, dlaczego prowadzi się ewangelizację? Dlatego, że chcemy pomóc Panu Jezusowi przyjść do was. W Biblii napisano: „Tym, zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi”. Musicie otworzyć Mu wasze serca!
Po raz trzeci przyjdzie w chwale tu, na tę ziemię. Taka jest konsekwencja wydarzeń. Mieliśmy już wszelkie możliwe systemy rządzenia: monarchia konstytucyjna i absolutna, demokracja prezydencka i demokracja ludowa, dyktatura i bo ja wiem co jeszcze. Przekonaliśmy się, że wszystkie one są niewiele warte. A teraz musi jeszcze przyjść Jezus, mój Król, i musi pokazać, czy umie rządzić!
2. JAKIE WYDARZENIA POPRZEDZĄ PONOWNE PRZYJŚCIE JEZUSA
W Biblii powiedziane jest, że historia świata będzie się jeszcze toczyła przez stulecia. Ale w pewnym momencie, prawie niezauważalnie, przyjdzie czas, w którym historia świata zacznie się chylić ku końcowi. Ten czas chcę tu określić wyrażeniem, którego nie ma w Biblii. Nazwiemy go OKRESEM SCHYŁKOWYM.
Biblia mówi, że nadejdzie czas ogólnej bezradności, czas, w którym problemy ludzkości przerosną ją o głowę. W tym schyłkowym okresie wyjdzie na jaw cała bezradność i bezsilność człowieka. Sam Pan Jezus wymienił cztery cechy charakteryzujące ten okres.
Pierwszą cechą jest polityczny chaos. Jezus tak to wyraził: „Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu…” Nigdy jeszcze tak wielu wysoko płatnych dyplomatów nie odbywało tak wielu kosztownych konferencji, jak w naszych czasach. I nigdy jeszcze nie wydawano tak dużo pieniędzy na bezsensowne zbrojenia, jak dziś. Za sumy przeznaczone na produkcję broni jądrowej można by wybudować wiele wielkich miast i zlikwidować głód mieszkaniowy. Zamiast tego mówi się: musimy się zbroić! Najmniejsze państwo musi mieć bombę atomową! A jednocześnie nigdy jeszcze narody nie pragnęły tak bardzo pokoju. Wszyscy chcemy pokoju. Żaden człowiek nie chce wojny. I wszyscy zbroją się jak szaleni. Po tym można poznać polityczny chaos okresu schyłkowego.
Drugą wymienioną przez Jezusa cechą jest bezradność w dziedzinie gospodarczej. Jezus powiedział: „…i będzie głód”. Ziemia rodzi tyle, że wszyscy ludzie mogliby być syci. Nigdy nie było tylu uczonych ekonomistów, ilu jest dzisiaj. Gospodarka światowa również nigdy jeszcze nie była tak skomplikowana. A mimo to według sprawozdań ONZ przeszło połowa mieszkańców ziemi jest niedożywiona. Czyż wysoko cywilizowane społeczeństwa, produkujące tak wiele dóbr, nie mogłyby nakarmić ludzi do syta? A jednak nam się to nie udaje. Gos-podarcza bezradność rośnie.
Jako trzecią cechą charakterystyczną dla okresu schyłkowego, w którym problemy przerosną ludzkość o głowę, wymienia Jezus chaos religijny. Jezus mówi: „Albowiem wielu przyjdzie w imieniu moim, mówiąc: „Jam jest Chrystus, i wielu zwiodą”. Będziemy więc słyszeli: tu jest Chrystus! Tam jest Chrystus! Przyszedł do mnie niedawno młody człowiek i powiedział: „W co ja właściwie mam wierzyć? Jest wyznanie rzymskokatolickie, greckokatolickie, są reformowani, luteranie, metodyści, baptyści, zielonoświątkowcy, Świadkowie Jehowy, jest islam, buddyzm itd. W co człowiek ma wierzyć?”. Roześmiałem się i powiedziałem: „Młody człowieku, bądź spokojny, będzie jeszcze gorzej. Biblia to mówi!”. Jest to cechą okresu schyłkowego. Ponieważ ludzie nie rozpoznają już Słowa Bożego, diabeł mąci im w głowach. A Bóg na to pozwala. „Tu jest Chrystus, tam jest Chrystus!” Ten religijny chaos jest straszny. Kiedy widzę, jak ludzie w wielkich miastach gonią za każdą religijną sensacją, to ogarnia mnie przerażenie. A przy okazji chciałbym wam powiedzieć, że żaden ewangelizator nie jest w stanie was zbawić. Jeżeli sami nie znajdziecie Zbawiciela, to w wieczności nic wam nie pomoże!
Istnieje jeszcze czwarty znak wskazujący na nadejście tego schyłkowego okresu. W Biblii powiedziane jest, że rozproszony lud Izraela zbierze się w Palestynie. To, że powstało państwo izraelskie, jest dla mnie najbardziej wstrząsającym znakiem czasu. Niektórzy mówią, że to jeszcze nic nie znaczy. Ale gdy niedawno stałem na granicy szwajcarskiej, czekając na celnika, a przede mną stał samochód z tablicą rejestracyjną Izraela, musiałem pomyśleć: „Oto wypełniają się obietnice biblijne! Obwieszczają to numery rejestracyjne aut!”.
Mój ojciec opowiadał, że w roku 1899 proponowano Żydom osiedlenie się w nowej ojczyźnie, którą miał być Madagaskar. Ale oni odmówili: „Nie! Obietnica, jaką nam dał Bóg, mówi o kraju naszych ojców!”. Cały świat sądził wtedy, że do tego nigdy nie może dojść. A dziś istnieje państwo Izrael. Okres schyłkowy charakteryzuje się więc tym, że mimo całego postępu ludzkość staje się coraz bardziej bezradna i nie może rozwiązać swoich problemów. Ujawnia się bezsilność człowieka. Jak długo ten okres będzie trwał, tego nie umiem wam powiedzieć. Biblia nie podaje liczby lat. Natomiast napomina nas: „Czuwajcie!”. Paweł mówi: „Przeto nie śpijmy jak inni, lecz czuwajmy i bądźmy trzeźwi”.
Przed ponownym przyjściem Jezusa, gdy bezradność osiągnie swój szczyt, nadejdzie jeszcze czas antychrysta. Ten czas nazwiemy CZASEM OSTATNIM. Świat, z powodu swojej bezradności, już dziś pragnie rządów silnego człowieka. A gdy bezradność ta osiągnie szczyt, wtedy przyjdzie potężny mąż, który mianuje siebie zbawcą świata. Ale to nie będzie Chrystus. To będzie antychryst.
Biblia mówi, że z morza narodów wyłoni się dyktator, który obejmie rządy nad światem. Nazywamy go antychrystem. Pod jego panowaniem świat się zjednoczy. Ten okres historii będzie się odznaczał upartym dążeniem człowieka do zbawienia świata za pomocą polityki i programów gospodarczych. Będzie to ostatnia próba. Biblia fascynująco opisuje tę ostatnią wielką dyktaturę. Mówi o tym za pomocą symbolicznych obrazów. Trzeba być oświeconym przez Ducha Świętego, aby to zrozumieć. Powiem wam, jak Biblia mówi o antychryście, tym ostatnim tyranie. Jan miał wizję: „Stanąłem na piaszczystym wybrzeżu morskim i widziałem wychodzące z morza zwierzę, które miało dziesięć rogów i siedem głów, a na rogach jego dziesięć diademów, a na głowach jego bluźniercze imiona”. Jak mamy rozumieć ten wspaniały obraz?
Morze jest symbolem świata narodów. Kto był nad morzem, wie, jak jest ono niespokojne, jak nigdy się nie uspokaja. Tak samo niespokojny jest świat narodów, zawsze się burzy. Ostatni „zbawca” świata wyjdzie z nizin, ze świata narodów. Wszyscy wielcy politycy ostatnich dziesięcioleci występowali jako „zbawcy”. Wszyscy pochodzili z ludu: mały Korsykanin Napoleon, mały starszy szeregowiec Hitler, szewc Stalin. Wszyscy oni są poprzednikami antychrysta. Pochodzili z nizin. A naród mówił uszczęśliwiony: „Oto jeden z nas!”. Mój Zbawiciel, Jezus Chrystus, pochodzi natomiast nie z morza narodów, ale ze świata Boga. On jest Synem Boga żywego!
Antychrysta nazywa się zwierzęciem. Co to ma znaczyć? O człowieku powiedziano w Biblii, że Bóg stworzył go na swój obraz i podobieństwo. Im bardziej zwracam się ku Bogu, tym bardziej jestem ludzki. Im bardziej człowiek odwraca się od Boga, tym większą staje się bestią. Wielki wróg chrześcijaństwa, Nietzsche, powiedział, że najszlachetniejszy człowiek jest blond bestią. On to zrozumiał. Anty-chryst będzie człowiekiem, który całkowicie wyrzeknie się Boga. A odwróciwszy się od Boga stanie się zwierzęciem – bestią bez serca.
Jest to zwierzę mające wiele głów. Co to znaczy? To znaczy, że antychryst nie jest głupi. Ludzie powiedzą: „Ten to ma głowę na karku!”. Dalej powiedziane jest w Biblii, że paszcza tego zwierzęcia jest jak „paszcza lwa”. Znaczy to, że zaleje cały świat propagandą. Już kiedyś słyszeliśmy przez głośniki, co wydobywa się z „paszczy lwa”. O, mogę sobie wyobrazić, jak z chwilą przyjścia antychrysta wszystko zostanie zrównane z ziemią przez obłędną propagandę. Wszystko będzie mu się udawało podczas tej ostatniej próby zbawienia świata bez Zbawiciela ludzkości, Jezusa Chrystusa. Człowiek będzie miał być zbawiony bez pokuty i nawrócenia. Wszystkie problemy zostaną rozwiązane. Polityczne, bo antychryst utworzy jedno mocarstwo światowe. Gospodarcze – bo wszyscy będą mieli jednakowe kartki żywnościowe. Religijne – bo antychryst oświadczy, że on jest zbawicielem świata i wszyscy jemu mają oddawać cześć.
Niesamowicie czuje się człowiek, patrząc, jak nasze czasy zmierzają do tego ostatniego czasu. W końcu przyjdzie chwila, w której cały świat będzie należał do antychrysta. Tylko chrześcijanie oświadczą, że nie będą go czcili. Każdy człowiek będzie obowiązany nosić znamię, ale chrześcijanie powiedzą: „Nie! Naszym Zbawicielem jest Jezus!”. I wtedy zaczną się prześladowania. W Biblii są takie słowa: „…nikt nie może kupować ani sprzedawać, jeżeli nie ma znamienia zwierzęcia”. Przed stu pięć-dziesięcioma laty szwabski interpretator Biblii, Auberlen, tak to skomentował: „Nie możemy tego zrozumieć. Ale nauczymy się rozumieć, gdy przyjdzie ten czas”. My już to rozumiemy, znamy już takie państwa totalitarne, wiemy, że człowiek, który się oprze, nie otrzyma zezwolenia na pobyt, nie dostanie kartek na chleb ani pozwolenia na pracę. Będzie mógł wierzyć, w co będzie chciał, ale pozbawi się go ojczyzny i praw. Już dziś dzieją się takie rzeczy.
Czytając Objawienie św. Jana, byłem wstrząśnięty i pomyślałem: „Są ludzie, którzy uważają, że Biblia jest przestarzała. Ale to nasze światopoglądy są przestarzałe. Biblia ukazuje nam przyszłość!”. Antychryst będzie tolerował wszystko z wyjątkiem przyznawania się do prawdziwego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. I dlatego raz jeszcze nastąpi wielkie prześladowanie chrześcijan. Opowiadałem kiedyś moim dzieciom o tych sprawach. Moja mała córeczka zaczęła płakać. „Dziecko, – spytałem – dlaczego płaczesz?” Odpowiedziała szlochając: „Bo to się może zacząć każdego dnia”. „Tak, – przyznałem – rzeczywiście może”. „A co będzie, jeżeli nie potrafię wtedy dochować wierności Zbawicielowi?” Odpowiedziałem: „To byłoby straszne. Ale ty musisz zrobić tylko jedno: musisz już dziś mocno się Jego trzymać!”. Ten czas może nadejść już jutro. I wtedy nie będziemy mieli już żadnej szansy znalezienia Jezusa. Nie będzie więcej nabożeństw.
Dzwony zostaną przetopione na pomniki antychrysta. W kościołach powstaną muzea, w których wystawiać się będzie fotografie pokazujące młode lata antychrysta. W tym czasie ludzie będą nieustannie wzywali pocieszenia. Ale ponieważ odrzucili jedynego Pocieszyciela, Jezusa, więc krzyk ich będzie daremny. Zrozpaczony człowiek wydany będzie na łaskę i niełaskę ludzi. Sądzę, że chrześcijan można będzie nazwać ludźmi szczęśliwymi, nawet jeśli będą musieli umierać. Oni jedni będą mieli Pocieszyciela w tym strasznym czasie.
Jestem wstrząśnięty, gdy czytam, że Jezus powiedział: „Ludzie omdlewać będą z trwogi w oczekiwaniu tych rzeczy, które przyjdą na świat…” A w Objawieniu św. Jana czytamy, że antychrysta mieszkańcy ziemi będą przyjmowali z podziwem i aplauzem. Kiedyś myślałem sobie: „Jak jedno ma się do drugiego? Z jednej strony mowa jest o trwodze i oczekiwaniu, a z drugiej o pokłonach i sukcesach”. Odkąd jednak przeżyłem rok 1933, wiem, że świat może być pełen podziwu, bić pokłony i powiewać flagami, a jednocześnie żyć w trwodze oczekiwania rzeczy, które przyjdą…
W chwili, gdy antychryst będzie u szczytu władzy, gdy będzie triumfował, że zwyciężył Jezusa – na scenę wkroczy Bóg: Jezus przyjdzie ponownie, w chwale! O antychryście nie będzie już wtedy mowy. Jezus zabije go „tchnieniem ust swoich”. Im mroczniejszy czas, im wyraźniejsze oznaki bezradności ludzkiej, im mocniej występują zarysy państwa antychrysta, tym wyżej podnoszą głowy ludzie czytający Biblię, bo oni oczekują ponownego przyjścia Jezusa!
3. CO BĘDZIE SIĘ DZIAŁO PO PONOWNYM PRZYJŚCIU JEZUSA
W Biblii ukazane to jest w potężnych obrazach. Przede wszystkim powiedziane jest, że Jezus przez tysiąc lat będzie panował na ziemi jako Król. Prawdopodobnie znaczy to w języku biblijnym, że będzie on panował i rządził bardzo długo. Uważam, że jest to logiczne: najpierw wyjdzie na jaw ludzka bezradność, potem nastąpi ostatnia próba zbawienia świata własnym wysiłkiem krnąbrnej ludzkości, a potem muszą przyjść rządy mojego Króla. A On umie rządzić! Wejdźcie do domów, w których rządzi Jezus. Są już dziś takie domy. Już wchodząc, poczujecie, że panuje w nich zupełnie inna atmosfera!
Znałem kiedyś młodą parę. Pewnego dnia on przyszedł do mnie i powiedział: „Chcę skapitulować przed Bogiem. Dotychczas byłem bezbożnikiem i publicznie występowałem przeciwko Bogu. Nie mogę już tego wytrzymać”. Okazało się, że związek tej młodej pary rozleciał się: „Chciałem pokazać światu, że bez Boga też można być szczęśliwym we dwoje”. Ale wszystko poszło źle. Nad zwłokami pierwszego dziecka pobili się. A teraz młody człowiek wyznał: „Bóg jest przeciwko nam. Poddaję się!”. Pamiętam ten pogrzeb. To było straszne. Stałem nad trumną. Z jednej strony ojciec ze swoją rodziną, z drugiej młoda ładna matka z zaciętym wyrazem twarzy, otoczona swoimi krewnymi. Dwa światy, dwie rodziny – a między nimi nieżywe dziecko. Upłynął przeszło rok. I nie zapomnę, jak po Wielkanocy dostałem od tej kobiety list: „On zmartwychwstał również w moim sercu!”. Młoda para wzięła ślub – przedtem żyli bez ślubu – i zaczęła wszystko od nowa. Byli to ludzie mądrzy i umiejący samodzielnie myśleć. W ich życiu wszystko się zmieniło. Gdy spytałem go – dlaczego?, odpowiedział: „Ponieważ teraz rządzi u nas Jezus. Moja żona nie mówi już: ja tu rządzę!, i ja też już tak nie mówię. Razem zastanawiamy się, jaka jest wola Jezusa”.
Pomyślałem sobie: jeżeli Jezus tak umie rządzić w naszych domach, że wszystko staje się piękne, dobre i wspaniałe, to cóż to będzie, gdy zacznie rządzić tą ziemią! Tysiącletnie Królestwo będzie czymś cudownym. Pomyślcie tylko – Jezus Królem! „Przyjdź Twe Królestwo! Przyjdź już rychło, Panie, racz w swojej chwale nam objawić się i już na wieki objąć panowanie! Niech cała ziemia kornie uczci Cię!”
Po okresie panowania Jezusa szczęśliwa ludzkość raz jeszcze zostanie wystawiona na próbę, która ma wykazać, czy serca ludzkie rzeczywiście zostały przemienione. Szatan będzie dosłownie szalał i okaże się, że serce człowieka w gruncie rzeczy pozostało niezmienione, a ludzkość jest taka, jaka była zawsze. Biblia wspomina jeszcze o ostatnim buncie przeciwko Bogu. A potem nastąpi koniec świata. Systemy słoneczne rozlecą się, a pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminą. A dalej czytamy w Objawieniu. „I widziałem wielki, biały tron i tego, który na nim siedzi. (…) I widziałem umarłych, wielkich i małych, stojących przed tronem; i księgi zostały otwarte. (…) I jeżeli ktoś nie był zapisany w księdze żywota, został wrzucony do jeziora ognistego”.
Ktoś spytał mnie kiedyś: „A gdzież stoi ten tron, jeżeli wszystko przeminęło?”. Odpowiedziałem: „O to niech cię głowa nie boli. Raczej pomyśl o tym, jak będziesz wyglądał stojąc przed tym tronem!”. Możemy zginąć! Wolałbym, aby ta straszliwa prawda nie była zapisana na kartach Biblii. Ale istnieje w naszym życiu ta okropna możliwość: możemy być na wieki potępieni! Muszę tu opowiedzieć pewną historię. W zamku w Szkocji odbywało się przyjęcie. Towarzystwo zebrało się wokół kominka, na którym płonął ogień. Rozmowa zeszła na chrześcijaństwo. Pewien elegancki starszy pan powiedział do pani domu: „Ze słów pani wnoszę, że jest pani chrześcijanką. Czy pani naprawdę wierzy w to, co napisane jest w Biblii?”. „Tak”. „W to, że zmarli zmartwychwstaną?” „Tak”. „I w to, że wszyscy staniemy przed sądem?” „Tak”. „I w to, że kto nie był zapisany w księdze żywota, ten pójdzie do piekła?” „Tak, wierzę w to”. Na to ten pan wstał i podszedł do kąta, w którym wisiała klatka z papużką. Wyjął ją z klatki, podszedł do kominka i zrobił ruch, jakby chciał ją wrzucić do ognia. Przerażona pani domu złapała go za rękę: „Co pan robi! Mój biedny ptaszek!”. Na to pan wybuchnął śmiechem: „No proszę! Pani żałuje nawet tego ptaka, a pani tak zwany Bóg miłości posyła miliony ludzi do piekła. Zabawny jest ten Bóg miłości!”. Przez chwilę panowała cisza, a potem pani domu powiedziała: „Pan się myli. Bóg nikogo nie posyła do piekła. To my sami, dobrowolnie tam idziemy. Bóg chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni!”.
W Biblii ukazany jest wstrząsający obraz Sądu Ostatecznego: „I widziałem umarłych, wielkich i małych, stojących przed tronem…”. Człowiek gwałtownie protestuje przeciwko temu zwiastowaniu o Sądzie: „To nieprawda!”. Jednego z moich młodych przyjaciół spytał kolega z fabryki: „Czy ty naprawdę wierzysz w Sąd Ostateczny?”. „Tak, wierzę” – odpowiedział. Na to ten kolega drwiąco: „Słuchaj no! Ilu ludzi żyje teraz na świecie? A ilu umarło od początku świata? Możesz sobie wyobrazić, ile czasu potrzeba będzie, aby każdy stanął przed sądem?”. Na to młody człowiek odpowiedział spokojnie: „Kiedy przyjdzie ta godzina, będziemy mieli bardzo dużo czasu, bo już nic innego nam nie pozostanie, jak tylko czekać”.
Tak, Bóg będzie miał dla nas czas. Tu, na ziemi, sądząc każdego z nasz osobna, Bóg po raz ostatni daje nam poznać, jak poważnie nas traktuje. Ukazał to już dawniej, gdy Syn Jego za nas umarł. A jeżeli wy sami nie bierzecie poważnie swojego życia, pędząc je lekkomyślnie w grzechu, to bądźcie pewni, że Bóg potraktuje to poważnie. Objawi się to w dniu Sądu. Historia świata kończy się w Biblii słowami: „I widziałem nowe niebo i nową ziemię…” A dalej opisany jest świat nowy. Biblia przedstawia go w surrealistycznych kolorach, spoza których prześwituje ten jeden fakt: Bóg osiągnął swój cel. Świat ten zamieszkały jest przez tych, którzy zapisani byli w księdze żywota i którzy upodobnili się do Niego, do Syna Bożego. Jest to świat bez policji, bez więzień, bez sądów, bez diabła, bez wojny, bez cierpień, bez grzechu, bez śmierci! Musicie sami przeczytać te dwa cudowne rozdziały Objawienia – rozdział 21 i 22. Są tam surrealistyczne obrazy, które wykraczają poza naszą możliwość pojmowania, bo my znamy tylko świat grzechu, cierpienia i śmierci. Chciałbym znaleźć się kiedyś w tym nowym Bożym świecie. A wy nie chcielibyście?
4. ALBO – ALBO!
Chciałbym podsumować teraz to wszystko, co powiedziałem. Widzicie, im dłużej studiuję opisany w Biblii obraz końca świata, tym bardziej jestem przekonany, że będą wtedy na świecie już tylko dwa rodzaje ludzi: zbawieni i potępieni. I jeżeli mówicie, że Jezus nie obchodzi już nikogo, to mogę tylko odpowiedzieć, że wielu będzie potępionych. Nasi ojcowie tak się modlili z myślą o Królestwie Bożym: „Tych, co nie wejdą, będzie wielu. Daj, bym się znalazł wśród niewielu!”. Na końcu będą już tylko zbawieni i potępieni. I na ten temat chcę jeszcze coś powiedzieć, jeśli pozwolicie.
Przede wszystkim o potępionych. Mój przyjaciel, Paul Humburg opowiedział mi kiedyś swój sen: „Było to w Dniu Sądu. Usłyszałem, jak Jezus odpędzał potępionych: 'Idźcie precz ode mnie, przeklęci!’ Tak napisano w Biblii. I zobaczyłem, jak odchodzą skurczeni, przerażeni, zrozpaczeni. Zauważyłem, jak jeden pyta drugiego: 'Czy ty też to widziałeś?’ 'Tak, – odpowiedział – Widziałem, że dłoń, którą nas odpędzał, była przebita. Przybito ją do krzyża za nas, ale myśmy to mieli za nic. A teraz słusznie zostaliśmy potępieni’ „. Słuchajcie, On umarł również za was! Wierzycie, czy jesteście bezbożnikami, to wszystko jedno, – wiedzcie, że Jezus za was umarł. Przyjdźcie do tego Pana. Jeżeli powiecie, że przecież jesteście grze-sznikami, to powiem: „On szuka właśnie grzeszników! Wszyscy ludzie są grzesznikami”. A jeżeli ktoś będzie twierdził, że nim nie jest, to powiem, iż kłamie jak najęty. Ci, którzy tak mówią, którzy twier-dzą, że nie potrzebują Zbawiciela, są najbardziej zgubieni. Są zgubieni tak bardzo, że nawet nie wiedzą, jak bardzo są zgubieni!
A teraz powiem coś o zbawionych. W biblijnym opisie przyszłego świata czytamy, że w nowej Jerozolimie będzie dwanaście kamieni węgielnych, na których wypisane będą imiona dwunastu apostołów, świadków Ewangelii. Mogę to sobie wyobrazić. Napisane jest na nich: „Jan”, „Piotr”, „Jakub”. A na jednym z kamieni znajduje się imię: „Mateusz”. Czy wiecie kim był Mateusz? Był paskarzem, oszustem i handlował zakazanymi towarami. I pewnego dnia, gdy zajęty był swoimi brudnymi interesami, Jezus przechodził mimo i rzekł: „Pójdź za mną”. I Lewi – tak Mateusz się wtedy nazywał – zostawił wszystko i poszedł za Jezusem. Był świadkiem śmierci Zbawiciela, który umarł też za niego. Był świadkiem Jego zmartwychwstania, Wniebowstąpienia i zesłania Ducha Świętego.
A potem jego przyjaciele powiedzieli: „Tyle przeżyłeś z Jezusem, spisz to kiedyś”. Mateusz usłuchał. I tak powstała Ewangelia św. Mateusza, dzięki której miliony ludzi znalazły Jezusa. Księga ta jest w Biblii, a nowe imię dawnego Lewiego – „Mateusz” znajduje się w nowym świecie na honorowym miejscu. Jest to imię człowieka niegdyś nieczystego, którego uratował Jezus. Tak potężna jest ratująca łaska Jezusa Chrystusa! I ta łaska chce teraz zacząć działać w was. Nie wzbraniajcie się! Chodzi o wasze zbawienie na wieki wieczne.