11. Jestem zaproszony na ekumeniczne spotkanie, jako wykładowca

W przypadku takiego zaproszenia, wierzący w pierwszym rzędzie powinien rozważyć, czy będzie mógł powiedzieć cokolwiek zechce oraz czy wystarczy mu na to odwagi. Jeśli nie będzie mógł powiedzieć tego, co zechce, nie powinien się godzić. Jednak najgorszym zachowaniem w takim przypadku jest poddanie treści usługi autocenzurze uwzględniającej czułe punkty słuchaczy z dbałością, aby nie urazić ich uczuć religijnych. Ktoś, kto poddał się takiej autocenzurze, choćby wygłosił najbardziej biblijny wykład czy kazanie, w którym jednak nie dotknie najbardziej palących grzechów słuchaczy stanie się współwinnym grzechów, w których ich nie upomniał (Ez 3:18-21).

Jeśli wierzący weźmie udział w czymś takim i wygłosi bardzo biblijne kazanie, jednak niedotykające głównego grzechu słuchaczy, to poprzez swoje zaangażowanie legitymizuje ich grzech, dając jednoznaczny sygnał, że w istocie chodzi mu o to samo, o co chodzi przywódcom gospodarzy. Niech ktoś taki nie łudzi się, że jego poselstwo kogokolwiek poruszy. Ludzie zrozumieją je po swojemu, zgodnie z kodem pojęciowym zaszczepionym im przez gospodarzy. Jeśli w środowisku katolickim będziesz wzywał do przyjęcia Pana Jezusa, czy pokuty, to możesz, co najwyżej osiągnąć to, iż więcej osób pójdzie do spowiedzi oraz przystąpi do komunii.

Jeśli przy takiej okazji wygłosisz nawet najbardziej właściwą naukę o krzyżu, to dowiesz się, co najwyżej, że jest to nauka znana w katolicyzmie pod taką to czy inną nazwą. Bez jasnego powiedzenia odnośnie różnic oraz głównych grzechów katolicyzmu niczego więcej nie wskórasz.

Moim zdaniem wierzący ma dwa wyjścia z takiej sytuacji:

  • Nie przyjąć takiego zaproszenia, tłumacząc, że czyni tak z powodu tego, że nie chce legitymizować czegoś, z czym się nie zgadza.
  • Przyjąć takie zaproszenie i wygłosić wykład czy kazanie dotykające istoty grzechu słuchaczy.

Pierwsze wyjście jest bardziej uczciwe względem zapraszającego oraz łatwiejsze w realizacji, gdyż nie wymaga tak wielkiej odwagi jak drugie. Polecam je szczególnie dla osób młodszych w wierze, niemających nerwów jak postronki. Pamiętajmy wszakże, iż także ono jest obarczone ryzykiem prześladowania.

W drugim przypadku, jeśli ktoś taki wygłosi kazanie nazywające po imieniu i piętnujące grzech gospodarzy, to prawdopodobnie nie zostanie już ponownie zaproszony. Może się także zdarzyć, że jego usługa zostanie przerwana, a nawet bardziej drastyczne rzeczy. Prawdopodobne, w takim przypadku jest prześladowanie, czy cierpienie i powinno ono być wliczone w bilans tak odważnego przedsięwzięcia. Ktoś, kto zdecyduje się na taki, niewątpliwie bohaterski wyczyn może spodziewać się prześladowań również ze strony współbraci w Panu, którzy nigdy poważnie nie przemyśleli tej sprawy, a są pod wpływem ekumenistów.

To samo dotyczy udziału w każdej z form działalności ekumenicznej. Jeśli będziesz e-trenerem w Szukając Boga i będziesz otwarcie mówił całą prawdę osobom, które są do ciebie odsyłane, to prawdopodobnie niezbyt długo zabawisz w tym projekcie, za to ocalisz swoje sumienie.

Teraz pozwolę sobie na uwagę odnośnie oceniania czynów innych braci w omawianym zakresie.

Pamiętajmy, że nie sam udział w takim czy innym przedsięwzięciu jest niewłaściwy. Na podstawie samego faktu obecności czy wygłoszenia wykładu przez jakąś osobę na spotkaniu ekumenicznym nie można ocenić jej, jako osoby zaangażowanej ekumenicznie. To może być, co najwyżej poszlaka. Niewłaściwy jest udział w przedsięwzięciu ekumenicznym, jeśli nie powiedziało się prawdy. Nie można oceniać postępowania innych po poszlakach. Tylko znając treść przesłania, które zostało wygłoszone możemy ocenić czy ktoś biorący udział w przedsięwzięciu ekumenicznym postąpił właściwie, czy też nie.

Pamiętajmy też, że wiedza na temat tego jak powinno się zachować w sytuacji zaproszenia na takie spotkanie nie jest powszechnie znana i zanim kogoś potępimy w tym zakresie, powinniśmy dowiedzieć się odnośnie jego intencji. Po prostu ludzie robią czasami różne rzeczy nie zdając sobie sprawy z tego, że nie są one właściwe. Czyż sam nie zrobiłem w przeszłości rzeczy, które dziś uważam za niewłaściwe? Przecież żaden z nas nie ma z góry przemyślanego sposobu postępowania w każdej możliwej sytuacji, a do tego życie lubi nas zaskakiwać. Na zawsze zapamiętam sytuację, gdy zapytałem pewną siostrę o jej udział w przedsięwzięciu, w którym brał udział pewien ekumenicznie nastawiony kaznodzieja. Ona odpowiedziała mi pytaniem: A kto to jest? Rozumiesz?

Pamiętajmy o jeszcze jednej sprawie, a mianowicie osoby, które decydują się na wzięcie udziału w przedsięwzięciu ekumenicznym i mają tego świadomość, że swoją obecnością mogą potencjalnie przyciągnąć osoby słabe w wierze albo młode, gdyż są autorytetem, powinny zatroszczyć się, aby osoby takie zabezpieczyć przed tym błędem. Obecność pośród ekumenicznie albo liberalnie nastawionych wierzących może mieć poważne konsekwencje dla nieutwierdzonych, bądź młodych braci i sióstr. Może też skutkować zawarciem toksycznych znajomości, a nawet małżeństw. Zechciejmy o tym pamiętać, gdyż jeślibyśmy zgorszyli jednego z tych maluczkich, to wiecie… lepszy kamień młyński (Mk 9:42). To jest naprawdę poważna sprawa i nie wolno jej lekceważyć!

Sposobów zabezpieczania, które możemy zastosować jest wiele. Może to być wiadomość wysłana pocztą elektroniczną, o ile posiadamy listę mailingową osób, dla których jesteśmy autorytetem. Może to być ogłoszenie. W akcję mogą włączyć się także zbory dyscyplinując swoich członków odnośnie niektórych przedsięwzięć, np. poprzez wprowadzenie sytemu informacji o imprezach w postaci rankingu, czy wręcz systemu rekomendacji dla swoich członków.

Jako przykład takiego działania może posłużyć postępowanie starszych zboru w Palowicach. Studiowałem wówczas na BST (obecnie EWST) we Wrocławiu. Po trzech latach studiów poszedłem do Rektora, aby powiadomić go o mojej rezygnacji z dalszych studiów, a jako powód podałem to, że nie chcę w przyszłości wstydzić się dyplomu tej uczelni[1]. Sprawę przedstawiłem starszym zboru w Palowicach, którego wówczas byłem członkiem. Oni po zbadaniu podanych przez mnie faktów wstrzymali rekomendacje na studia na BST dla członków zboru. Co ciekawe, w tym czasie, a nawet jeszcze długo potem, na BST wykładał Richard O’Connell, który był i nadal jest jednym ze starszych palowickiego zboru. Czyżby brak konsekwencji? To właśnie takie postępowanie uważam za rozsądne i w pełni konsekwentne. Zbór posyła na wojnę żołnierzy – w pełni ukształtowanych silnych braci, a chroni słabych i dzieci.

Na koniec, raz jeszcze bardzo proszę wszystkich, którzy podejmują przedsięwzięcia opisane w tej części opracowania o wiele rozsądku oraz solidne badanie własnych motywów w modlitwie przed Panem, w świetle Jego Słowa. To przed Nim ostatecznie odpowiemy za nasze czyny, a nie przed innymi wierzącymi i to Jemu powinniśmy się podobać ponad wszystko. Pamiętajmy też, że jesteśmy napominani aby wziąć na siebie ułomności słabych (Rz 15:1), wiec dbajmy także o ich sumienia.

Jak widać temat ten nie jest prosty i z serca zalecam solidne nad nim rozmyślania.

Kolejna część niniejszego opracowania jest poświęcona postawie chrześcijanina wobec wspólnych modlitw z katolikami.

Marek Handrysik (horn@post.pl)


[1] Więcej na ten temat w artykule mojego autorstwa pt.: „Moje świadectwo na temat studiów teologicznych w BST”, pod adresem: http://www.kosciol.pl/article.php/20080127183342999 .