06. Byleby Chrystus był zwiastowany

Część braci angażuje się w działania ekumeniczne w szczerej intencji zwiastowania Chrystusa, sądząc, że jest zupełnie obojętne we współpracy, z kim będą to robić oraz jakie intencje ma ten, z którym współpracują w tym dziele. To właśnie to pragnienie pcha ich do współpracy w akcjach ewangelizacyjnych typu ProChrist albo szukajacboga.com[1]. Często intencje tych braci są głęboko szczere, a jako podstawę swej postawy używają tekstu Fil 1:12-18:

A chcę, bracia, abyście wiedzieli, że to, co mnie spotkało posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii, tak, że więzy moje za sprawę Chrystusową stały się znane w całym zamku i wszystkim innym, a większość braci w Panu nabrała otuchy z powodu więzów moich i zaczęła z większą śmiałością, bez bojaźni, głosić Słowo Boże.

Niektórzy wprawdzie głoszą Chrystusa z zazdrości i przekory, inni natomiast w dobrej myśli; Jedni z miłości, wiedząc, że jestem tu, aby bronić ewangelii, drudzy zaś głoszą Chrystusa z kłótliwości, nieszczerze, sądząc, że wzmogą przez to ucisk więzów moich.

Lecz o co chodzi? Byle tylko wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany, czy obłudnie, czy szczerze, z tego się raduję i radować się będę;

Moim zdaniem ten tekst jest bardzo interesujący. Bywa on tłumaczony w sposób taki, jakoby pobyt Pawła w rzymskim więzieniu, skąd pisany jest List do Filipian pobudził do działania jakichś jego przeciwników, bądź konkurentów w łonie chrześcijaństwa, którzy korzystając z tego, iż nie może w tej chwili działać, z nieczystych pobudek głosili ewangelię chcąc tym działaniem dokuczyć Apostołowi.

Gdyby tak było w istocie, to absolutnie nie jest możliwe zidentyfikowanie, o kogo chodzi w tym tekście i z pewnością dla Filipian także nie byłoby to zrozumiałe. Nie ma też w żadnym innym miejscu Biblii przypadku żeby wierzący głosili Słowo Boże kierując się pobudkami wymienionymi w tym tekście. Czy jest, więc możliwe, że chodzi o ludzi, którzy nie chcieli głosić Chrystusa, a jednak ich działanie, wbrew ich intencji przyczyniło się ku dobremu, w dziele ewangelizacji? Tam gdzie w naszym tłumaczeniu występuje wyrażanie „obłudnie”, w grece jest „profasis”[2], które nie oznacza obłudy, ale raczej: motyw, przyczynę, powód, pretekst, wymówkę, przykrywkę, pod pozorem, rzekomo. Moim zdaniem oznaczać to może, że osobom tym wyszło coś, czego nie zamierzali czynić. Oni z nienawiści i kłótliwości oraz innych złych przyczyn chcieli skrzywdzić Pawła. Emocje, które kierowały tymi osobami są tak złe, że moim zdaniem wyklucza ich to z grona chrześcijan (sprawdź w tekście greckim). Czy może tu chodzić po prostu o Żydów, którzy jak wiemy kilkakrotnie chcieli zamordować Apostoła Pawła zanim jeszcze odpłynął do Rzymu? Taką wersję można przyjąć, jeśli za kontekstualne wyjaśnienie tego, kim były owe osoby przyjmie się stwierdzenie Apostoła z wiersza 12: „…to, co mnie spotkało posłużyło raczej ku rozkrzewieniu ewangelii” oraz opis wydarzeń z Dziejów Apostolskich, które towarzyszyły aresztowaniu i procesowi Pawła.

Można powiedzieć zupełnie śmiało, że np. działania katolicyzmu wymierzone przeciwko Husowi i jego zwolennikom w istocie walnie przyczyniły się do wybuchu reformacji, choć w swej intencji były przecież działaniami wrogimi wobec takich tendencji.

Jak ma się ten tekst do postawy ekumenicznej?

Moim zdaniem mówi on, że Apostoł cieszył się ze wszystkich działań, które przyczyniały się do zwiastowania Chrystusa, czyli Dobrej Nowiny, choć niektóre z nich nie były dla niego przyjemne, a w pierwotnym zamiarze swoich autorów skierowane były przeciwnie niż wykorzystał je w swej wszechmocy Pan Bóg. Oczywiście, że popieranie takich działań czy też ludzi, którzy je prowadzą zakrawa na żart. To tak jakby Husyci po spaleniu Husa popierali katolicyzm gdyż przyczynił się do rozwoju reformacji.

Tekst z całą pewnością nie zachęca do głoszenia Ewangelii z nieczystych pobudek. Nie może też być mowy, żeby Apostoł cieszył się z głoszenia niepełnej Ewangelii, czy okrojonych prawd, a taki efekt powoduje łączenie działań różniących się pod względem teologicznym kościołów.

Gdybyśmy powiedzmy zorganizowali ewangelizację wraz z adwentystami to, który zakres nauczania Biblijnego należałoby przemilczeć? Czyż nie kwestię sabatu, a najlepiej w ogóle przykazań? To poważnie ograbi z treści Słowo Boże.

Co trzeba by przemilczeć przy ewangelizacji organizowanej przez braci wolnych wraz z zielonoświątkowcami, baptystami, ewangelikami oraz reformowanymi?

Co trzeba przemilczeć, aby głosić Słowo Boże wraz z katolikami? Być może warto się zastanowić zanim zaangażujemy się w podobne przedsięwzięcie, gdyż moim zdaniem prawie wszystko. Zostaje niemal wyłącznie pozór zrozumienia na podstawie wspólnego brzmienia słów, pod które każda ze stron podkłada własne znaczenia.

Ktoś, być może powie, że za to będzie głoszona czysta ewangelia. Chrystus będzie głoszony. Ja jednak pytam, co to jest czysta Ewangelia? Kto słyszał o czystości Ewangelii w tym sensie, że nie odnosi się ona do ludzi, którzy jej słuchają? Do ich potrzeb i grzechów, albo nie drażni nikogo? Ewangelia zawsze odnosiła się do danej rzeczywistości, w której była głoszona, będąc odpowiedzią na prawdziwe potrzeby ludzi. Była też głoszona versus obowiązującym poglądom nieprawidłowym. Czyżby coś zmieniło się w tej materii?

Wydaje się, że pozostało samo centrum, czyli nauka o odkupieńczej śmierci i zmartwychwstaniu Pana Jezusa Chrystusa, ale tak naprawdę to też może nie być prawdą. O co mi chodzi zobaczyć można na podstawie „Wspólnej deklaracji o usprawiedliwieniu”[3] podpisanej przez Kościół Rzymskokatolicki i Kościół Ewangelicko-Augsburski. Pozornie wydaje się, że strony doszły do porozumienia, jednak owo porozumienie, moim zdaniem należy widzieć, jak to określa w „Ucieczce od Rozumu”[4] Francis Schaeffer, jako „pozór porozumienia na podstawie wspólnego brzmienia słów” i nic innego. Mówiąc obrazowo, obie strony napisały, że po pracy lubią trawę, z tym, że jedna pali coś, co nazywa trawą, a druga idzie na spacer po łące.

Czy naprawdę chodzi o głoszenie takich „prawd”, takiej, niepełnej ewangelii? Prawdziwa ewangelia przynosi podział i miecz, a nie połączenie i udawanie pod pozorem miłości, że nic nas nie dzieli. Milczenie w takiej sytuacji, to również grzech. Spójrzmy, co na ten temat mówi sam Pan Jezus w Mt 10:34-39:

Nie mniemajcie, że przyszedłem przynieść pokój na ziemię; nie przyszedłem przynieść pokój, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić człowieka z jego ojcem i córkę z jego matką, i synową z jej teściową. Tak to staną się wrogami człowieka domownicy jego.

Kto miłuje ojca albo matkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien; i kto miłuje syna albo córkę bardziej niż mnie, nie jest mnie godzien. I kto nie bierze krzyża swego, a idzie za mną, nie jest mnie godzien.

Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je.

Czy doszłoby do tak głębokich podziałów nawet w rodzinach gdyby nie była bezkompromisowo głoszona ewangelia? Wątpię. Nie zgoda, ale właśnie poróżnienie oraz otwarta wrogość ze względu na Pana jest Jego wolą względem nas. Jeśli głosić będziemy całą prawdę, to z całą pewnością hańba i krzyż staną się naszym udziałem i to być może do utraty życia włącznie. Czy chcesz tego? A może pod pozorem ekumenii, łagodząc swoje przesłanie starasz się uniknąć wstydu i bólu? Jeśli tak, to nie mam dla Ciebie dobrej wiadomości. Pan Jezus mówi, że ktoś taki nie jest Go godzien.

Jeśli Chrystus ma być głoszony wszelkimi sposobami, to na pewno jednym z nich może być opozycja wobec ciebie i twojego poselstwa, która przyczynić się może do odważniejszego ewangelizowania niewierzących przez innych braci. To jednak raczej nie powinno Cię skłonić do przyłączenia się w duchu miłości bratniej do twoich prześladowców. Może Cię to, co najwyżej ucieszyć, gdyż zobaczysz sens swoich cierpień.

W żadnym razie przemilczanie nauczania stawiającego słuchaczy w niezręcznej sytuacji nie może być usprawiedliwione przez przytaczany na obronę ekumenii werset Flp 1:18. Coś takiego to zwykłe kłamstwo. To nie jest zwiastowanie Chrystusa, ale kłamliwe sprowadzanie słuchaczy na manowce oraz otwarty udział w ich grzechu. To zdrada Pana Jezusa oraz Jego krzyża za judaszowe srebrniki uznania, wygody i godności.

Katolicki Chrystus to inny Chrystus niż ten, którego przedstawia Biblia. Niektórym katolikom nie brakuje gorliwości, aby go głosić, my jednak głosimy Kogoś innego, więc nie możemy czynić tego z nimi, gdyż stajemy się współudziałowcami w ich grzechu bałwochwalstwa. Nie możemy się z nimi modlić, gdyż to inny Jezus. Powinniśmy im głosić, prawdziwego tłumacząc im ich błąd i ratując od piekła. No chyba, że możesz uklęknąć przez hostią wyznając, że to jest Chrystus?

Jeśli ich nie ostrzeżemy przed ich błędem to oni poniosą swoją karę, ale my będziemy współwinni ich grzechów. Bóg mówi o tej zasadzie do Ezechiela:

Jeżeli powiem do bezbożnego: Na pewno umrzesz, a ty go nie ostrzeżesz i nic nie powiesz, aby bezbożnego ostrzec przed jego bezbożną drogą tak, abyś uratował jego życie, wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, ale Ja uczynię cię odpowiedzialnym za jego krew. Lecz jeżeli ty ostrzeżesz bezbożnego, a on nie odwróci się od swojej bezbożności i od swojej bezbożnej drogi, wtedy on umrze z powodu swojej winy, a ty uratujesz swoją duszę.

Gdy zaś sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełni bezprawie – a Ja doprowadzę go do upadku i on umrze, to  jeżeli nie ostrzeżesz go, wtedy on umrze z powodu swojej winy, i nie będzie się pamiętało jego sprawiedliwych czynów, których dokonał, lecz ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew. Lecz jeżeli ty ostrzeżesz sprawiedliwego, aby sprawiedliwy nie zgrzeszył, i on nie zgrzeszy, to na pewno pozostanie przy życiu, ponieważ dał się ostrzec, a ty uratowałeś swoją duszę.

(Ez 3:18-21)

Czy jest w tym cokolwiek niejasnego? Mamy Słowo Boże, które jednoznacznie mówi, jaki jest nasz Zbawiciel oraz co jest Ewangelią. Katolicy mają innego Jezusa i inne nauczanie odnośnie zbawienia. Mamy więc, w świetle powyższego tekstu milczeć przy okazji spotkań z nimi, czy może mówić o rzeczach neutralnych, a może winniśmy powiedzieć im prawdę?

Powiedzmy, że byłbym zaproszony na konferencję, na której będą obecni katolicy i miał na niej prawo głosu. Co powinienem powiedzieć, biorąc pod uwagę powyższy tekst? Zastanów się nad tym Drogi Czytelniku.

Kolejna część niniejszego opracowania poświęcona będzie próbie usprawiedliwiania ekumenii niewielką liczbą wierzących.

Marek Handrysik (horn@post.pl)


[2] W Konkordancji Stronga wyrażenie 4392. W NT występuje: Mt 23:14, Mk 12:40, Łk 20:47, J 15:22, Dz 27:30, Flp 1:18, 1Ts 2:5.

[4] W Polsce książka ta stanowi fragment książki „Dokąd”, wydanej jako zbór prac Schaeffera.