Świadectwo Bożej łaski – Przemysław Piłatowicz

mp3

Dorastałem w rodzinie protestanckiej. Od najmłodszych lat słyszałem o Bogu, kim jest, jaki jest i czego wymaga od ludzi. Nawet co tydzień w niedzielę przysłuchiwałem się kazaniom, w których pastor wyjaśniał znaczenie Biblii. Jednak od małego traktowałem chodzenie do kościoła jako jeden z wielu przykrych obowiązków [Ps 58,4]. Jako dziecko bardziej interesowało mnie wyjście na dwór podczas nabożeństwa niż śpiewanie dla Boga pieśni. W tych pieśniach powinienem okazywać Bogu wdzięczność, miłość i cieszyć się z tego że mogę Go chwalić, ale w moim sercu nie było takich uczuć [Ps 32,11-33,3]. Myślałem przez wiele lat, że jestem
chrześcijaninem tylko dlatego, że chodziłem do kościoła, modliłem się, czytałem biblię, nie robiłem nic złego w porównaniu do innych ludzi [Mt 23,25-28]. Taki byłem w swoich oczach. Gardziłem tymi, którzy grzeszą bardziej ode mnie, tak jak faryzeusz gardził celnikiem [Łk 18,11-14].
Jednak kiedy rodzice przestali zmuszać mnie do tych wszystkich religijnych czynności zacząłem wynajdywać powody dla których modlitwa jest bez sensu, Biblii nie warto czytać, a chodzenie do kościoła to strata czasu. Przestałem wierzyć, że Jezus jest Bogiem, a Biblia jest natchnionym Bożym Słowem. Dopiero wtedy tak naprawdę okazało się z jakiego powodu robiłem to wszystko do tej pory. Nie wypływało to z mojej wewnętrznej miłości do Boga, ale z zewnętrznych nacisków środowiska w którym dorastałem. Boże przykazania także były dla mnie przykrym obowiązkiem, który każdy dobry człowiek musi spełniać [1 Jana 5,3]. Najdziwniejsze jest to, że nadal cały czas myślałem, że jestem chrześcijaninem tylko dlatego, że nie jestem taki jak inni ludzie.
Tak żyłem przez parę lat, aż do dnia kiedy zobaczyłem w telewizji kogoś mówiącego o Biblii. Nagle w przypływie zdrowego rozsądku – którym do tej pory w sprawach religii się nie popisywałem – pomyślałem, że to dziwne, że jestem chrześcijaninem, ale nie czytam Biblii… Od tamtego dnia zacząłem czytać Dzieje Apostolskie. Czytałem o apostołach i innych chrześcijanach, którzy żyli w pierwszych wiekach, o ich sprawiedliwym życiu, miłości do Boga, nienawiści do grzechu, wyrzeczeniach ze względu na niego [Dz 9,31.36, Dz 15,25-26], a nawet nie rzadko o ich męczeńskiej śmierci z powodu tego w co wierzyli [Dz 7,59-60]. Zacząłem powoli zauważać, że moje bycie naśladowcą Chrystusa (chrześcijaninem) różni się diametralnie od ich życia. To co dla nich było najważniejsze w życiu, mnie w ogóle nie obchodziło. Na ich przykładzie zobaczyłem, że moje życie nie podobało się świętemu, wszechwiedzącemu Bogu, który stworzył mnie, bym swoim życiem pokazywał jaki On jest [Rdz 5,1-2]. Wiedziałem też, że Bóg będzie sądził sprawiedliwie i każdy, kto zawinił przekraczając choć raz Jego przykazania będzie potępiony [Jk 2,10-11; Judy 15]. Moje sumienie oskarżało mnie i im więcej czytałem tym bardziej nie mogłem się uwolnić od tych oskarżeń. Z dnia na dzień coraz mniej wierzyłem w swoją sprawiedliwość. W końcu czy jakimkolwiek dobrym uczynkom mogę sobie wyprosić przebaczenie za złe uczynki u sprawiedliwego Sędziego? – myślałem.
Wtedy pewnego wieczoru, kiedy zastanawiałem się nad swoimi grzechami i myślałem o potępieniu mnie czekającym przypomniałem sobie co słyszałem tak często w kościele. Mianowicie, że Jezus po to wziął na siebie grzechy ludzie takich jak ja i odbył karę z ręki swojego Ojca na krzyżu i powstał z martwych, żeby każdy kto będzie żałował za dotychczasowe życie i uwierzy w Niego otrzymał przebaczenie wszystkich swoich grzechów. Pamiętam, że uklęknąłem i prosiłem o przebaczenie za wszystko co zrobiłem złego.
Bóg nie na darmo powiedział, że każdy kto wezwie Jego imienia będzie zbawiony [Dz 2,21]. Tamtego dnia Bóg przebaczył mi grzechy i dał mi zbawienie, ale nie tylko to. Od tamtego dnia zacząłem zauważać, że nie jestem taki jak kiedyś. Zacząłem pragnąć czytać Jego Słowo (Biblię), modlić się do Niego i spotykać się z innymi prawdziwie wierzącymi. To wszystko łącznie z Jego przykazaniami przestało być dla mnie ciężarem, a stało się przyjemnością. Byłem wdzięczny Bogu za to, że okazał mi takie miłosierdzie przebaczając mi grzechy, a to wszystko dzięki śmierci Jezusa na krzyżu i Jego zmartwychwstaniu. To co Jezus mi dał przemieniło całe moje życie. To, czego wcześniej nienawidziłem, a co Bogu się podobało, zacząłem teraz kochać, a to co wcześniej kochałem, a Bóg nienawidził, teraz zacząłem też nienawidzić. Pomimo tego, że nie idealnie przestrzegam Jego przykazań, to nie trwam w grzechu [1 Jana 3,8-10]. Nie szukam już szczęścia w pieniądzach, sławie, domu, pieniądzach, czy pracy [Mt 6,19-21] – teraz moje szczęście, którego nikt nie może mi zabrać jest w Jezusie Chrystusie mim Panu, Zbawicielu i Przyjacielu. Jemu jedynie niech będzie chwała na wieki [Rz 11,36]!