Świadectwo Bożej łaski – Lidia Piłatowicz

Od kiedy pamiętam moje życie religijne było związane z kościołem katolickim. Nie wyobrażałam sobie, żebym mogła wierzyć w inny sposób. Jednak nie należałam do grona gorliwych wyznawców, raczej, tak jak większość osób, traktowałam Boga, religię jako dodatek do mojego życia.

W okresie liceum zaczęłam częściej zastanawiać się nad wartościami, życiem, Bogiem. Zapragnęłam wtedy prowadzić dobre życie i w ogóle być dobrą. Szukałam wspólnoty, w której mogłabym realizować ten cel i przez jakiś czas chodziłam na spotkania małej grupy Odnowy w Duchu Świętym przy kościele katolickim. Mimo moich szczerych chęci prowadzenia świętego życia ciągle wpadałam w te same grzechy. Bardzo chciałam być przykładną katoliczką. Jednak w moim życiu powtarzały się sytuacje, przez które czułam się grzeszna i słaba, bo nie potrafiłam do końca wypełniać tego celu.

W tej sytuacji szukałam pomocy w spowiedzi. Po każdej spowiedzi może i czułam się lepiej ale ostatecznie wracałam zawsze do wcześniejszego sposobu życia. I tak naprawdę chciałam żyć w taki sposób, jednak moje poczucie tego, że nie postępuję dobrze, moralnie, było mi wielkim ciężarem.

Do przełomu w moim życiu doszło, kiedy mój chłopak zaczął przekonywać mnie, że powinnam odejść z kościoła katolickiego i występował przeciw różnym praktykom i doktrynom. Mimo, że nie mówił mi ewangelii i nie miał przy tym według mnie właściwej postawy, jego upartość w tym temacie skłoniła mnie do zastanowienia się nad tym, na czym opieram się w moim życiu.

Zaczęłam pytać bliskich mi ludzi o doktryny, o Boga. Zdziwiło mnie to, że każdy miał inne pojęcie o Bogu, mówił o innych Jego cechach- często zdawało mi się, że dla różnych ludzi Bóg stanowi inną osobę. To też sprawiło we mnie mętlik i stwierdziłam, że tak na prawdę nikomu nie mogę w tym temacie ufać, bo kto ma rację? Postanowiłam jakoś poszukać Boga sama.

Zaczęłam też czytać Biblię i szukać słów pociechy, pobłażliwości dla moich grzechów. Przecież wszyscy to robią, wszyscy tacy są, a najczęściej nawet żyją gorzej niż ja! Jednak Słowo Boże bardzo ostro dało mi znać, że Bóg poważnie patrzy na mój grzech. Biblia wlała w moje serce strach, że nie jest ze mną tak dobrze jak o sobie myślę i Bóg przez swoje Słowo przekonał mnie, że tak na prawdę Go nie znam. Od tej pory bałam się zaglądać do Biblii i omijałam ją łukiem.

W międzyczasie poszłam do spowiedzi i w zniechęceniu, frustracji, bardzo szczerze, bez ogródek powiedziałam księdzu o wszystkim, po czym oznajmiłam, że pewnie znowu wrócę do moich grzechów, których nie żałuję i nie mam pojęcia, co zrobić. Ksiądz zapytał się tylko, czy się modliłam o żal za grzechy. Odpowiedziałam twierdząco, po czym dał mi rozgrzeszenie a ja wyszłam z konfesjonału załamana i wzburzona.

Trudną rzeczą dla mnie było szczerze modlić się do Boga. Wiedziałam, że nie jestem w moim życiu na dobrej drodze a nie chciałam jej zmieniać. Z drugiej strony jednak bałam się na niej zostać, bo wiedziałam, że po prostu jest to droga do piekła.

Przełomem było dla mnie, gdy Bóg złamał mnie i szczerze wyznałam mu grzechy, wyznałam że tak na prawdę nie miałam chęci Go znać, nie żałowałam za moje grzechy, że boję się tego, czego będzie ode mnie wymagać. Prosiłam Go, żeby mnie zmienił i poprowadził, tak jak On chce, odważyłam się oddać mu przyszłość i to, co się stanie z relacjami z bliskimi mi osobami. Po prostu chciałam być już na tej dobrej drodze i być bezpieczną.

Od tego czasu widziałam Boże prowadzenie w moim życiu. Bóg wlał do mojego serca żal za grzechy, chęć znania Go. Później zrozumiałam, że była to prawdziwa pokuta. Stopniowo, przez Słowo Boże poznawałam to, co Bóg zrobił dla mnie na krzyżu. On widział w jakim jestem stanie, że jestem potępiona i sama z siebie nie jestem w stanie się zmienić i wziął sprawę mojego ratunku w swoje ręce. Zrozumiałam, że żaden człowiek, żadna spowiedź czy ksiądz nie może dać mi zbawienia. Tylko Bóg mógł mi je
zapewnić przez to, co zrobił Pan. On już zapłacił dług moich grzechów, nie muszę zarabiać na zbawienie dobrymi uczynkami. Nie ma innej drogi ratunku – dobre życie czy sakramenty czy cokolwiek. Tylko wiara w Jezusa. On mi przebaczył i On tez zmienił mnie i pomaga mi codziennie żyć dla Niego.

Teraz wiem, że mam zbawienie. Mimo, że przechodzę przez problemy, wiem, że najważniejszą sprawę w moim życiu – życie wieczne i pojednanie z Bogiem – już posiadam i nikt mi tego nie zabierze.